81 pocisków użyła w czwartek Rosja w swoim najnowszym zmasowanym ataku przeciwko ukraińskiej infrastrukturze energetycznej. Większość z nich stanowiły rakiety manewrujące różnego typu: Ch-101, Ch-22 i Kalibr, a poza tym 13 pocisków systemu obrony powietrznej S-300 i drony-kamikaze. Ale najbardziej uwagę ekspertów zwróciło użycie sześciu pocisków hipersonicznych Kinżał, jednego z serii najnowszych systemów w dyspozycji Rosji.

Reklama

Według think-tanku CSIS Kinżał to wystrzeliwany z ciężkich myśliwców MiG-31 pocisk balistyczny zdolny do przenoszenia głowic jądrowych, wzorowany na wystrzeliwanych z ziemi rakietach 9K720 Iskander-M. M.in. dzięki hipersonicznej (tj. ponad pięciokrotnie przekraczającej prędkość dźwięku) prędkości stanowi duże wyzwanie dla systemów obrony przeciwrakietowej.

Pierwszy raz użyto tych pocisków w ubiegłym roku

Po raz pierwszy na polu bitwy został użyty w marcu ub. r., ale od tego czasu rosyjskie siły zbrojne wykorzystywały Kinżały rzadko i w pojedynczych przypadkach. Zdaniem eksperta CSIS Masao Dahlgrena, autora raportu na temat obrony przed pociskami hipersonicznymi, najnowsza rosyjska salwa z użyciem Kinżałów zwiastuje nowy trend i wyzwanie dla obrony powietrznej.

Reklama

Broń hipersoniczna ma unikalne trajektorie, które stwarzają duże trudności dla obrony powietrznej i rakietowej. Ich ograniczone użycie w tym przypadku zwiastuje szerszą zmianę natury zagrożenia rakietowego: więcej rakiet, większej liczby typów, które latają niżej i więcej manewrują. To jest trend, który musimy obserwować - mówi PAP analityk.

Reklama

Jak dodał, pociski hipersoniczne są tylko częścią tego trendu, ale zmuszają Zachód do zmiany w podejściu do obrony przed nimi. Zaznaczył przy tym, że wojna na Ukrainie pokazuje, jak kluczową rolę dla całej wojny pełni obrona powietrzna. Powinniśmy oczekiwać, że w przyszłych konfliktach broń hipersoniczna będzie odgrywała znaczną rolę, ale jako część większego kompleksu ataków rakietowych - ocenia.

"Kwestia używania tego, co się ma pod ręką"

Z kolei analityk i były ekspert ds. broni jądrowej senackiej komisji ds. zagranicznych Tom Moore uważa, że użycie przez Rosję "Kinżałów" może raczej wynikać z kurczenia się zapasów bardziej konwencjonalnych pocisków. To bardziej kwestia używania tego, co ma się pod ręką, niż odpowiedzi na konkretne względy militarne - ocenił w rozmowie z PAP.

Jak zaznaczył, Kinżały bardziej nadają się do rażenia celów takich jak grupy lotniskowcowe niż do atakowania infrastruktury na Ukrainie. Według niego Zachód nie dostarczył Ukrainie wystarczającej liczby systemów obrony powietrznej, by Rosja musiała korzystać z takich nadzwyczajnych środków. To dość typowa rzecz dla rosyjskich wojsk, by używać nieodpowiednich rakiet do rażenia słabo chronionych celów, zwłaszcza jeśli nie mają nic innego do dyspozycji - uważa ekspert.

Z Waszyngtonu Oskar Górzyński