Ministrowie obrony USA i Izraela Lloyd Austin i Yoav Galant omówili w poniedziałek w rozmowie telefonicznej sytuację na Bliskim Wschodzie - informują media.
Niebezpieczna eskalacja
Obaj politycy zgodzili się, że atak rakietowy na amerykańską bazę lotniczą Ain el-Asad w Iraku, w którym rannych zostało kilku żołnierzy, prowadzi zaognienia sytuacji na Bliskim Wschodzie.
Minister Austin i minister Galant zgodzili się, że przeprowadzony 5 sierpnia przez związanych z Iranem bojowników atak na siły USA w bazie Ain al-Asad na zachodzie Iraku oznacza niebezpieczną eskalację i pokazuje destabilizującą rolę Iranu w regionie - oświadczył rzecznik Pentagonu gen. Patrick Ryder.
USA murem za Izraelem
Austin zapewnił swego izraelskiego odpowiednika o zaangażowaniu USA na rzecz zapewnienia Izraelowi bezpieczeństwa "w obliczu zagrożeń ze strony Iranu, organizacji szyickiej Hezbollah oraz innych powiązanych z Iranem grup paramilitarnych".
Szef Pentagonu poinformował również Galanta o środkach mających na celu wzmocnienie siły militarnej USA na Bliskim Wschodzie wobec zaostrzenia sytuacji w regionie.
Co z Polakami?
"Uważnie patrzymy na Bliski Wschód. Nasze kontyngenty wojskowe w Libanie i Iraku działają według podwyższonych zasad bezpieczeństwa. W Iraku ostatniej nocy doszło do ataku rakietowego na amerykańską część bazy. W tej strefie nie było naszych żołnierzy i cywilnych pracowników naszego PKW" - napisał minister obrony narodowej Władysław Kosiniak-Kamysz na platformie X.
Również szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego Jacek Siewiera podał na X, że w wyniku ataku nie ucierpiał nikt z polskiego personelu cywilnego ani wojskowego. "Sytuacja na Bliskim Wschodzie jest bardzo napięta" - zaznaczył szef BBN.