Profesor Dorota Piontek z Uniwersytetu imienia Adama Mickiewicza w Poznaniu zwraca uwagę, że ponownie kandydaci unikali rozmowy na poważne tematy. - Za dużo politycy grali na emocjach, a za mało było debat merytorycznych - podkreśla ekspert. Zdaniem profesor Piontek, kampania pokazała, że jest miejsce dla nowych ugrupowań.

Reklama

Z kolei profesor Antoni Dudek z warszawskiego Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego zwraca uwagę, że pomimo długiej kampanii o możliwość rządzenia walczą tylko dwie partie: PiS i PO. - Największy sukces to utrzymanie przez Prawo i Sprawiedliwość poparcia, które zrodziło się przez zwycięstwo Andrzeja Dudy - zauważa profesor Dudek. W jego opinii, że dotychczasowa największa partia opozycyjna popełniła mniej błędów.

Z kolei doktor Olgierd Annusewicz z Ośrodka Analiz Politologicznych Uniwersytetu Warszawskiego mówi, że spór nie toczy się już tylko na linii PO-PiS. - Strach przed Prawem i Sprawiedliwością znikł, albo jest bardziej stonowany. Dlatego w tym roku wielu wyborców zagłosuje zgodnie ze swoimi przekonaniami - przewiduje ekspert.

Doktor Anna Materska-Sosnowska z Uniwersytetu Warszawskiego zauważa, że mocna agitacja i duże pieniądze wydane przez większość partii nie gwarantują sukcesu. - Dawno nie mieliśmy sytuacji, że na dwa dni przed wyborami nie wiemy, czy w nowym Sejmie będą trzy partie, czy nawet siedem - zauważa politolog.

O północy rozpocznie się cisza wyborcza i potrwa do zamknięcia lokali wyborczych, czyli do niedzieli do godziny 21. Eksperci zastanawiają się, czy Polacy chętnie pójdą do wyborów. Przypominają, że w 2011 roku mniej niż połowa Polaków zdecydowała się oddać swój głos (frekwencja wyniosła zaledwie 48,9 proc.), a w 2005 roku w wyborach wzięło udział 40,57 proc. uprawnionych do głosowania.

W poniedziałek Państwowa Komisja Wyborcza poinformuje o tym, które komitety przekroczyły próg wyborczy. Oficjalne wyniki wyborów poznamy prawdopodobnie we wtorek.