Projekt ustawy zasadniczej zaprezentowany przez kandydata na prezydenta zakłada między innymi odebrania prawa do głosu osobom, które są zatrudnione i utrzymywane przez państwo.
W wyborach nie będą brały udziału osoby, które są na garnuszku państwa, zarówno urzędnicy, wojskowi, policjanci czy osoby pobierające zasiłki od państwa. Jeżeli mamy mieć demokrację, to głosować mogą Ci którzy płacą podatki, a nie ci którzy biorą pieniądze od państwa. To jest rzecz niesłuchanie ważna. Nowa konstytucja ograniczy też liczbę urzędników i liczbę osób stanowiących prawo - wyjaśniał Janusz Korwin-Mikke. - Przyjęliśmy przedwojenną liczbę posłów 444, ale to i tak nie ma większego znaczenia, bo oni będą zbierali się tylko raz do roku. Przewidujemy znaczne zmniejszenie liczy senatorów do 32. Powinna powstać też jedenastoosobowa Rada Stanu, która wspólnie z Senatem i prezydentem, stanowiliby prawo.
Napisana przez Janusza Korwin-Mikkego konstytucja zakłada również, że na urząd prezydenta może zostać wybrana osoba, której kandydaturę zgłosi minimum 100 tysięcy obywateli uprawnionych do głosowania. Wybory byłyby nie bezpośrednie, a pośrednie przez elektorów. Prezydent byłby wybierany na jedną siedmioletnią kadencję.