Wybory samorządowe mają to do siebie, że każdy może powiedzieć, że jest wygrany. Wybory parlamentarne czy prezydenckie są jednoznaczne, choć nawet przy parlamentarnych zdarza się, że pomniejsze partie również chwalą się sukcesami. Uczciwie mówiąc, rozczarowujące wyniki zanotowała Konfederacja i Lewica, na szpicy mamy właściwie remis - powiedział PAP dr Tomasz Słupik, politolog z Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach. Gdy patrzymy na podział w sejmikach, widzimy jednak wynik 10-6. Te wybory to, moim zdaniem, kolejne pyrrusowe zwycięstwo PiS - dodał.
"Duże miasta poza zasięgiem PiS"
Duże miasta - zauważył politolog - tradycyjnie pozostają poza zasięgiem PiS. Przyznał, że wynik uzyskany w Warszawie przez kandydata PiS Tobiasza Bocheńskiego to sukces polityka. Podwoił swoje sondażowe poparcie. Choć patrząc na poparcie, jakie ponad pięć lat temu uzyskał Patryk Jaki, widać, że poszło mu nieco gorzej. Jaki miał lepszą kampanię. Magdalena Biejat paradoksalnie również może ogłosić sukces, ponieważ uzyskała tyle głosów, ile dawały jej sondaże, i lepszy wynik, niż jej ugrupowanie - podkreślił Słupik, oceniając wynik kandydatki Lewicy.
Politolog rozczarowany frekwencją
Przyznał też, że jest rozczarowany frekwencją wyborczą. Liczyłem na więcej. Nie jest tragiczna, przekroczyliśmy próg 50 procent, ale ludzie wciąż nie zdają sobie chyba sprawy z tego, że większość rzeczy, jakie dzieją się wokół nich, to efekt pracy samorządu. Panuje centralistyczne wyobrażenie, przekonanie, że wszystkie decyzje zapadają w Warszawie, tymczasem codzienność - szkoła, droga, zagospodarowanie przestrzeni, wywóz śmieci - dzieje się w miastach i gminach" - zauważył dr Tomasz Słupik.
Frekwencja ledwo przekroczyła 51 proc.
O godz. 21 w niedzielę zakończyło się głosowanie w wyborach samorządowych. Wybierano blisko 47 tys. radnych gmin, powiatów i sejmików wojewódzkich i prawie 2,5 tys. wójtów, burmistrzów i prezydentów miast. Frekwencja w wyborach samorządowych według sondażowych wyników podanych przez Ipsos wyniosła 51,5 proc.