Polska trzyma kciuki za zdrowie wszystkich rannych, ale dodatkowa modlitwa przyda się szczególnie pięciu osobom. Ci mają najcięższe obrażenia. Są poparzeni, połamani, mają zniszczone narządy wewnętrzne i ciężkie urazy głowy.

Reklama

Do południa francuscy lekarze utrzymywali w śpiączce farmakologicznej jeszcze dwie osoby. Później obie z niej wybudzili. Lekarze mówią, że ich stan nadal jest ciężki. Tłumaczą jednak, że z każdą minutą rosną szanse na przeżycie.

To cud, że przeżyły 24 osoby. Biorąc pod uwagę rozmiar katastrofy, w której autokar spadł z 40-metrowej skarpy i eksplodował, mogło w niej zginąć nie 26 pielgrzymów, ale cała 50-osobowa grupa.

Katastrofy nie przeżył kierowca autokaru - 22-letni Paweł Mendyk. Gdyby żył, mógłby wyjaśnić przyczynę tragedii. Nadal bowiem nie wiadomo, dlaczego pojechał górską trasą, na którą nie mogą wjeżdżać aukokary. Francuscy prokuratorzy nie znaleźli dowodów na to, że kierowcę nakłonili do tego pasażerowie, którzy chcieli podziwiać górski pejzaż. Francuzi twierdzą, że kierowca mógł posiłkować się nawigacją GPS, która błędnie wskazała mu drogę. Ale dlaczergo zignorował znaki drogowe?

Reklama

Dziennikarze "Wydarzeń" Polsatu rozmawiali z ojcem kierowcy. Ten twierdzi, że syn był zawodowcem. "Był opanowany, ostrożny, przestrzegał znaków drogowych" - wylicza ojciec.

Tymczasem Polacy wyślą jutro samolotem próbki DNA niezbędne do identyfikacji kilkunastu ciał zmarłych w wypadku. Materiały do badań zbiera szczecińska policja od krewnych ofiar. W drodze powrotnej samolot zabierze do Polski sześć najlżej rannych osób. Kto dokładnie wróci do kraju - o tym zdecydują lekarze dziś po południu.