We francuskich klinikach, północnej i południowej, jest jeszcze 22 rannych Polaków. Na razie nie wiadomo, kiedy będą mogli wracać do kraju. Lekarze zapewniają, że zanim kogokolwiek wypuszczą ze szpitala, muszą być absolutnie pewni, że nic mu nie grozi.

Reklama

Najwięcej polskich pacjentów trafiło do szpitala Nord w Grenoble. "Są w różnym stanie" - mówi na łamach "Faktu" Frederick Narie, dyrektor szpitala. Lekarze codziennie sprawdzają, czy pielgrzymi mogą już wracać do Polski. "Niestety, wciąż jest to niemożliwe. Sześciu rannych nadal jest w ciężkim stanie, z tego cztery osoby są w stanie krytycznym, a dwie nadal są na krawędzi życia i śmierci. Trudno jeszcze wyrokować, trzeba mieć nadzieję, że będzie z nimi jak najlepiej" - dodaje Narie.

Wielu rannych musi przejść różnego rodzaju zabiegi i operacje we Francji. Będą mieli np. wstawiane sztuczne elementy w miejsce zmiażdżonych kości. Szpital uniwersytecki w Le Proche, na przedmieściach Grenoble, gdzie trafiła większość pielgrzymów, jest wielkim, kilkunastopiętrowym kompleksem. To jedna z najnowocześniejszych klinik w całym kraju. W przeciwieństwie do polskich placówek nie trzeba czekać tutaj na żadne zabiegi - dodaje "Fakt".

"Tutaj są najlepsi specjaliści w kraju. Gdyby nie to, ofiar tego tragicznego wypadku mogło być jeszcze więcej" - podkreśla Stephane Plawecki, chirurg ze szpitala południowego w Grenoble, do którego trafili lżej ranni.

W południowej klinice leczone są np. skomplikowane złamania. To tutaj, w Clinic Cedve Echirous, jedna z pielgrzymujących kobiet będzie miała rekonstruowany obojczyk - donosi "Fakt".Do dyspozycji ofiar wypadku są najlepsi specjaliści we Francji. "Już w niedzielę, czyli w dniu wypadku, ściągnęliśmy do szpitala z domów i urlopów aż dwunastu lekarzy" - mówi "Faktowi" dr Narie. "Muszą być tutaj, by być jak najbliżej rannych i cały czas nieść im pomoc" - dodaje.

Reklama

Sami poszkodowani bardzo sobie chwalą opiekę we francuskich klinikach. "Nie spodziewałam się, że będzie o mnie dbało tylu fachowców" - mówi wzruszona Teresa Nasiłowska, jedna z rannych. "Mają tutaj bardzo nowoczesny sprzęt, a wszyscy pracownicy szpitala są dla nas bardzo mili. Wciąż przychodzą, pytają, czy czegoś nie potrzeba, czy w jakiś sposób mogą jeszcze pomóc" - dodaje pani Teresa. Podobnie jak wszyscy ranni i ich rodziny, liczy, że dzięki francuskim medykom będzie mogła szybko wrócić do domu.