To przejaw źle rozumianej solidarności z kolegą Łyżwińskim - uważa Adam Hofman. Sam Suski mówi dziennikowi.pl, że to po prostu chęć sparaliżowania prac komisji. A poza tym rozpaczliwa próba uchronienia Łyżwińskiego przed aresztowaniem i Leppera przed utratą immunitetu. Samoobrona nie chce też, by przed komisją stawiła się i opowiedziała o seksaferze Aneta Krawczyk - tłumaczy Suski.

Reklama

Hofman przekonuje, że wniosek o odwołanie Suskiego z szefowania komisji regulaminowej, jeśli nawet się pojawi, nie ma szans powodzenia. "Moim zdaniem nawet opozycja, czyli PO i SLD, nie poprą wniosku Samoobrony, bo już wcześniej jednogłośnie opowiedziały się po właściwej stronie" - dodaje polityk PiS.

Czy to rzeczywiście takie pewne? Kazimierz Chrzanowski z SLD zapowiada, że Sojusz zastanowi się nad postawą dopiero przed posiedzeniem Sejmu. A Krystyna Skowrońska z PO z kolei przyznaje, że wypowiedź Suskiego była bardzo emocjonalna, a szef komisji powinien być wstrzemięźliwy.

O co poszło tym razem? Chodzi o słowa Marka Suskiego na temat związków szefa Samoobrony z seksaferą. Suski, jako szef sejmowej komisji regulaminowej, czytał wniosek prokuratury o odebranie immunitetu Stanisławowi Łyżwińskiemu. Zna też akta, dosłane potem przez śledczych. Na ich podstawie twierdził, że "poseł Łyżwiński zajmował się dystrybucją usług seksualnych, a Andrzej Lepper był jednym z klientów". Przekonywał, że nazwisko szefa partii pojawia się w dokumentach bardzo często.

Samoobronę to rozwścieczyło. Partia zapowiedziała, że będzie się domagać odwołania Suskiego z funkcji. Ale partyjnemu koledze wtóruje dziś Adam Hofman. "Ta sprawa jest tak obrzydliwa i tak jednoznaczna, że nie ma o czym mówić" - oburza się polityk.

Jak ustalił dziennik.pl, Andrzej Lepper wiedział o wykorzystywaniu seksualnym działaczek Samoobrony przez Stanisława Łyżwińskiego, sam sypiał z Anetą Krawczyk i składał propozycje seksualne jeszcze jednej kobiecie. Przeczytaj fragmenty wniosku o pozbawienie immunitetu Łyżwińskiego.