Nasza armia nie ma prawników wojskowych. Co gorsza, nie ma też pieniędzy na wynajęcie obrońców cywilnych, ani nawet ubezpieczeń, z których można opłacić adwokata. "Przeprowadzamy zbiórkę w brygadzie, by wspomóc finansowo rodziny kolegów, które wynajmują prawników" - mówi "Newsweekowi" kapitan Popławski z 18. Batalionu z Bielska-Białej, w którym służyli oskarżeni o zbrodnie wojenne żołnierze.

Reklama

Pomoc psychologiczną dla rodzin zatrzymanych Polaków jednostka też zapewniła we własnym zakresie, bez udziału Ministerstwa Obrony Narodowej.

"Skoro istnieją sądy wojskowe i taka prokuratura, to żołnierz, któremu stawiane są zarzuty, powinien dostać obrońcę od armii" - dziwi się w rozmowie z "Newsweekiem" generał Stanisław Koziej, były wiceminister obrony narodowej.

Siedmiu polskich żołnierzy, którzy służyli w Afganistanie, prokuratura wojskowa oskarża o zbrodnie wojenne. Zdaniem śledczych zupełnie bez powodu ostrzelali z moździerza i karabinu maszynowego bezbronną wioskę. Zginęli cywile, w tym kobiety i dzieci. Polskim żołnierzom za tę zbrodnię grozi dożywocie.

Reklama