Złodzieje tablicy z napisem "Arbeit macht frei" mieli dostać od 10 do 30 tysięcy euro na głowę. Po kradzieży gang jechał na północ Polski, by dostać się na prom do Szwecji - informuje TVN 24. Z tego kraju bowiem pochodzi kolejna osoba zamieszana w kradzież. Nie wiadomo jeszcze dokładnie, czy Szwed sam zlecił akcję, czy tylko pośredniczył w przekazaniu zlecenia od "kogoś jeszcze wyżej".

Reklama

Kolejną nowością w sprawie jest informacja, że pociętego na trzy części napisu z obozu Auchwitz wcale nie znaleziono w lesie pod gałęziami i śniegiem. Łup był ukryty w fundamentach domu jednego ze złodziei. Tę kryjówkę zdradził sam jeden z przestępców.

Złodzieje usłyszeli już zarzuty. W ich zatrzymaniu bardzo pomogły policji informacje przekazywane po apelu w mediach. Najcenniejsze dla funkcjonariuszy sygnały zostaną nagrodzone finansowo.