"Na początku był wielki szok, ale potem rozmawiali" - stwierdził informator "Rzeczpospolitej". O śmierci syna powiedział Jadwidze Kaczyńskiej szef PiS.

Reklama

Jarosław Kaczyński zwlekał z przekazaniem tragicznej nowiny półtora miesiąca. Czekał, bo sugerowali to opiekujący się jego matką lekarze. Obawiali się, że informacja o śmierci syna może negatywnie wpłynąć na jej kondycję.

"Na coś takiego nikt nie jest gotowy. A zwłaszcza osoba tak ciężko chora, która była na granicy życia i śmierci. Mama od wielu lat poważnie choruje. Na to wszystko nałożyło się niezwykle ciężkie zapalenie płuc. Stąd leczenie z intubacją. A później, już po śmierci Leszka, nastąpił atak sepsy. Dowiedziałem się o tym, wracając z Białegostoku, z pogrzebu Krzysztofa Putry. To jest cud, że mama żyje" - mówił Jarosław Kaczyński w rozmowie z "Super Expressem" kilka dni temu.

Jadwiga Kaczyńska oddycha dzięki specjalistycznej aparaturze, została przewieziona z oddziału kardiologii na oddział intensywnej terapii, po tym jak jej stan pogorszył się na początku tygodnia.