Opinię o stanie zdrowia psychicznego byłego strażnika wydali biegli psychiatrzy. Obserwowali go aż osiem tygodni. Teraz są już pewni, że gdy mężczyzna strzelał z kałasznikowa, był zupełnie zdrowy.
"Na podstawie tej opinii prokuratura chce skierować do sądu akt oskarżenia" - mówi prokurator Krystyna Patora. Akt powinien trafić do sądu najpóźniej do połowy grudnia. Byłemu strażnikowi grozi dożywotnie więzienie.
Prokurator - zasłaniając się tajemnicą śledztwa - nie chciała mówić, dlaczego strażnik strzelał. Przyznała jednak, że z zebranych dowodów wynika, że "te okoliczności sprawy są przerażające".
Media spekulowały, że powodem desperackiego czynu strażnika były problemy rodzinne lub że strzelał na zlecenie gangu złodziei samochodowych. Właśnie ten gang rozpracowywali policjanci, którzy zginęli od kul.
Pod koniec marca trzech mundurowych z sekcji do walki z przestępczością samochodową łódzkiej policji przyjechało do zakładu karnego w Sieradzu po aresztanta. Kiedy nieoznakowany radiowóz wyjeżdżał z więzienia, 28-letni Damian C. ostrzelał pojazd z broni automatycznej.
Dwaj funkcjonariusze zginęli na miejscu, trzeci zmarł w szpitalu. Aresztant został ranny.