"Nasza decyzja uzasadniona była chęcią zapobieżenia katastrofie humanitarnej i ludobójstwu. Chcieliśmy ocalić życie ludzi, za których Rosja odpowiada, tym bardziej, że większość tych ludzi jest obywatelami Federacji Rosyjskiej" - mówił ambasador Władimir Grinin na specjalnej konferencji prasowej w Warszawie.
Tłumaczył, że Abchazja i Osetia Południowa wielokrotnie prosiła o uznanie jej niepodległości, ale Moskwa tego nie czyniła, właśnie ze względu na integralność Gruzji. Ale po "gruzińskiej agresji" nie nie było - zdaniem ambasadora - innego wyjścia jak militarna interwencja.
Grinin kilka razy podkreślał rolę zachodnich państw w - jak to określił - wspieraniu reżimu w Tbilisi. Oskarżył nawet Zachód o dostarczanie broni do Gruzji oraz "stwarzanie atmosfery, w której Gruzja czuje się bezkarna".
"Bardzo ubolewamy, że w zachodnich stolicach obiecuje się Gruzji obronę ze strony NATO i wzywa się do ponownego uzbrojenia, a nawet dostarcza się nowe partie broni" - mówił ambasador. "To jest otwarte zaproszenie do nowych aktów agresji" - dodał.
Dyplomata nazwał też wprost tarczę antyrakietową w Polsce zagrożeniem dla Rosji. Przypomniał, że Moskwa prosiła, by jej nie instalować. Dlatego teraz Rosja musi zneutralizować zagrożenie.
"To zdrowa reakcja na zagrożenia dla bezpieczeństwa narodowego" - powiedział Grinin i zaraz zapewnił, że nie jest to groźba wobec naszego kraju.
Ambasador dodał też, że Rosja "mentalnie należy do Europy", nie wolno jej demonizować ani izolować. "Bo izloacje nie prowadziły do niczego, chyba że do wojen" - podkreślił.