Do śląskiego Leśnego Pogotowia w Mikołowie niemal codziennie trafia ptak ranny w wypadku drogowym. Tylko w ostatnich dniach przywieziono tu trzy myszołowy, po dwa krogulce i pustułki oraz sowę uszatkę. Te ptaki uda się uratować i być może po okresie rekonwalescencji zostaną wypuszczone na wolność. Nikt nie liczy jednak, ile ich ginie na miejscu.
- Najwięcej rozbitków trafia do nas z autostrady A4, jednak dla ptaków niebezpieczna jest niemal każda droga szybkiego ruchu – mówi Jacek Wąsiński, który prowadzi pogotowie dla dzikich zwierząt przy katowickiej dyrekcji Lasów Państwowych. - Gdy jedzie się samochodem, widać, jak na każdym przydrożnym słupku siedzi myszołów i czeka na posiłek - dodaje.
Wysyp rannych w wypadkach ptaków pojawia się zawsze tam, gdzie zimą długo utrzymuje się śnieg. - Drapieżniki do autostrad przyciąga jedzenie. Zimą w lesie trudno jest im wypatrzyć ofiarę, większe szanse mają przy drogach - mówi Waldemar Krasowski, który prowadzi fundację Aviangarda i przytułek dla rannych ptaków w Mostówce na Mazowszu.
Dlaczego drogi i ich pobocza są atrakcyjne dla ptaków? Bo odśnieżane i posypywane solą przyciągają drobną zwierzynę. Szczególnie gryzoniom łatwiej tu znaleźć pędy traw niż wygrzebywać je głęboko spod śniegu w lesie. Drobne zwierzęta też są zresztą rozjeżdżane przez auta, a na padlinę polują ptaki drapieżne. Jej zdobycie nie wymaga bowiem dużych nakładów energii.
Niestety, kolizji z ptakami trudno uniknąć. Grodzenie autostrad czy tras szybkiego ruchu uniemożliwia wtargnięcie na jezdnię sarnom czy dzikom, ale nie skrzydlatym drapieżcom. I nie można zastąpić soli piaskiem. - Nie powstrzymuje on zamarzania powierzchni jezdni, jest więc znacznie mniej skuteczny - mówi Alicja Rajtar ze spółki Stalexport Autostrada Małopolska zarządzającej trasą A4.
Co gorsza, nie pomaga również regularne zbieranie padliny z jezdni. Jak zapewnia Alicja Rajtar, specjalny patrol sprawdza co dwie godziny w ciągu dnia i co cztery w ciągu nocy, czy na poboczach nie leży zabite zwierzę. Jednak służby porządkowe uprzątają głównie większe sztuki, bo małych gryzoni nie sposób zawsze dostrzec.
Jedyną radą jest więc po prostu wolniejsza jazda. - Jeśli auto zbliża się z prędkością do 60 km/h, myszołów zdąży uciec z jezdni. Jednak ptak nie potrafi ocenić zagrożenia, gdy samochód jedzie szybciej. W przyrodzie nie występują większe prędkości, więc myszołowy nie są w stanie w porę zareagować - tłumaczy Krasowski z Aviangardy.
------------------------------------------------------------------------
Ofiarą samochodów padają niemal wszystkie mniejsze ptaki drapieżne. Najczęściej myszołowy, dla których gryzonie stanowią aż 99 proc. diety. Na drogach giną też pustułki, jastrzębie, krogulce czy sowy uszate, a nawet bardzo rzadkie i cenne puchacze. Na szczęście problem w mniejszym stopniu dotyczy bielików, bo te gustują głównie w rybach i wodnych ptakach.