Eksplozja zniszczyła jedno z mieszkań czteropiętrowego bloku przy ul. Ścigały. Ofiary to mieszkające tam małżeństwo, ranny jest ich syn. Po wybuchu blok w panice opuścili inni mieszkańcy.
Według policji, eksplodowały materiały wybuchowe, które były górnik wyniósł z kopalni i nielegalnie przechowywał w domu.
Małżeństwo od pewnego czasu żyło w separacji, ale mężczyzna zaprosił żonę na święta. Pokłócili się, do domowej awantury została wezwana nawet policja.
"Po policjantów zadzwoniła kobieta, prawdopodobnie żona górnika. Jeszcze przed przyjazdem policjantów doszło do eksplozji" - mówi rzecznik katowickiej policji Jacek Pytel.
Syn ofiar jest w szoku - po przewiezieniu go do szpitala uciekł z placówki. Policjanci już go jednak dnaleźli. W czasie wybuchu był w kuchni, jego rodzice - w pokoju mieszkania.
"Wygląda na to, że blok jest poważnie uszkodzony" - mówi komisarz Janusz Jończyk ze śląskiej policji.