Kochankowie postanowili pozbyć się męża. Zamordowali Mieczysława K., jego ciało zamurowali w niewielkiej wnęce w kamienicy. Właśnie rozpoczął się ich proces.
Jest rok 2001. Gabriela K. trafia na plan zdjęciowy. Dzięki swej oryginalnej urodzie dostaje rólkę Żydówki. Roman Polański kręci "Pianistę", film, który rok później zostanie wyróżniony statuetką Oscara. Kobieta ma 44 lata, jest zgrabna, ma smukłe nogi i kruczoczarne włosy. Na planie nie brakuje gwiazd, jednak to nie kinowi amanci – Adrien Brody, czy Michał Żebrowski – robią na niej wrażenie. Najbardziej podoba się jej Jerzy S., wysoki, postawny czterdziestoparolatek, który wcielił się w niewielką rolę hitlerowca. Szybko okazuje się, że kobieta i jemu przypada do gustu. Umawiają się na spotkania, rodzi się namiętne uczucie.
Są na tyle nieostrożni i zapatrzeni w siebie, że w końcu o niewierności żony dowiaduje się mąż Gabrieli K., Mieczysław. Liczy jednak, że żona się opamięta, zerwie romans. Próbuje ją przekonywać, dla dobra dzieci postanawia nie składać pozwu o rozwód.
Ale jego próby scalenia rodziny nie mają już znaczenia, bo własne plany snują Gabriela K. i Jerzy S. - chcą zagarnąć dom, samochód i cały majątek małżeństwa K., a przede wszystkim wyeliminować tego, który stoi na drodze do ich szczęścia.
13 maja 2005 r. postanawiają zrealizować ten plan. Zwabiają ofiarę do mieszkania Jerzego S. Gabriela K. wynajduje do tego pretekst. – Zawieź mnie do domu znajomego. Mam z nim coś do załatwienia - prosi męża. Ten nie odmawia. W ostatnim czasie żona stała się domatorką, wygląda, że rzuciła kochanka. Nie spodziewa się więc, że "znajomy" czeka nie na żonę, ale właśnie na niego.
Mieczysław K. wchodzi do mieszkania. Od razu za progiem zostaje zaatakowany. Dwa silne ciosy w tył głowy drewnianą pałką nie dają mu szans. Napastnik upewnia się, że mężczyzna nie żyje i z pomocą kochanki owija ciało folią. Zabójcy sprzątają mieszkanie i samochodem wywożą zwłoki. Jerzy S. zabiera ciało do drugiego swojego mieszkania w starej kamienicy. Umieszcza je we wnęce w ścianie i zalewa betonem. Robi to fachowo - z zawodu jest budowlańcem.
"Rano Gabriela K. zgłosiła zaginięcie męża na policji. Opowiadała o jego finansowych kłopotach, myliła tropy" - opowiada prokurator Bartłomiej Szućko.
Dwa miesiące po "zaginięciu" Mieczysława K. jego zabójca zamieszkuje z kochanką, a własne mieszkanie - z zamurowanym ciałem zamordowanego - wynajmuje studentom. Ci niczego nie podejrzewają.
Ale Gabriela K. popełnia błędy. Zbyt szybko rozpoczyna w sądzie starania, by męża uznać za zmarłego – mając orzeczenie o jego śmierci, odziedziczyłaby zgodnie z prawem cały majątek. W innym wypadku musiałaby czekać aż dziesięć lat. Próbuje też przez pośrednika "sprzedać" należący do męża samochód swojemu kochankowi. To wszystko wzbudza podejrzenia policji. Śledczy po wnikliwej analizie dochodzą do wniosku, że mąż musiał zostać zamordowany. Policjanci przeszukują mieszkanie Jerzego S. i natrafiają na ciało.
"Widok był okropny" - opisuje jeden z policjantów. "Przy zwłokach znaleźliśmy fragmenty połamanej drewnianej pałki i nóż".
Niewierna żona co prawda przyznaje się do winy, ale uparcie utrzymuje, że do zabójstwa doszło przypadkowo, gdy mężczyźni wdali się w awanturę i bijatykę. Jerzy S. konsekwentnie odmawia składania wyjaśnień.
Kochankowie właśnie zasiedli na ławie oskarżonych. Krakowski sąd zdecydował, że proces ma toczyć się z wyłączeniem jawności. Jedno wiadomo jednak na pewno – romans, rozpoczęty na planie filmowym, może skończyć się dożywotnim więzieniem dla obojga.