Adwokat Wawrzynowskiej tłumaczył, że zbrodnia dziewczyny była wynikiem błędów wychowawczych jej rodziców. Chciał odesłania sprawy jeszcze raz do sądu albo złagodzenia kary do 15 lat więzienia. Ale Sąd Najwyższy nie spełnił jego prośby.
Beata Wawrzynowska zabiła w okrutny sposób swojego małego braciszka. Za co? Bo mówił rodzicom, gdzie ona chodzi i z kim. A nie było to towarzystwo, którym chciałaby się chwalić.
W 2002 roku dziewczyna wraz ze swoim chłopakiem wyciągnęli z domu nic nie podejrzewającego malca. Mówili, że zabierają Krystianka na spacer i poprowadzili go na budowę niedaleko ich domu. Tam Beata poderżnęła gardło swojemu braciszkowi, a potem kazała go dobić cegłami swojemu chłopakowi, Piotrowi Adamczykowi.
Byli tak bardzo pozbawieni ludzkich uczuć, że po tym, jak rodzice zgłosili zaginięcie sześciolatka, przez całą noc udawali, że pomagają go szukać.
Sąd Okręgowy w Poznaniu skazał ich na 25 lat więzienia. "Beata była przekonana, że jej ojczym faworyzuje Krystiana. Chciała się w ten sposób zemścić na swoim ojczymie i na swojej matce. Wiedziała, że w ten sposób może wywołać rozpacz swoich rodziców" - podkreślał sędzia Leszek Matuszewski, który wtedy ogłaszał wyrok.