"Gdzie moja lala? Gdzie miś?" - trzyletnia Natalka Karciarz szuka na pogorzelisku ulubionych zabawek. Płacze, bo nadpaloną i stopioną lalką nie można się bawić. Kilka dni temu doszczętnie spłonął jej dom. Mieszkała z mamą, dziadkami i sześciorgiem rodzeństwa.

W rodzinie Natalki nigdy się nie przelewało. Zawsze walczyli o przetrwanie. Dziadkowie mieli malutkie gospodarstwo, a jej mama Helena zajmowała się siódemką dzieci. Jedyną pracującą osobą był jej mąż. Ale Stanisław Karciarz rok temu zmarł na zawał. Miał dopiero 41 lat.

Reklama

Losowi mało było jednego nieszczęścia. Kilka dni temu spotkało ich kolejne. Wielki pożar, w którym spłonęło wszystko, co mieli. Ogień pojawił się w stodole od zwarcia instalacji elektrycznej. Akurat dziadek Natalki i jej mama układali siano na strychu. Gdy kobieta zobaczyła ogień, zbiegła z ojcem na dół, ale już nie dało się wejść do domu.

Na szczęście chwilę przedtem dzieci wybiegły z domu, a babcia wyniosła najmłodsze dziecko na podwórko do sąsiadów. Płomienie strzelały na 15 metrów w górę. Był taki żar, że na domu sąsiadów stopiła się blaszana rynna. Drewniany podhalański dom płonął jak zapałka.

Nikomu nic się nie stało, ale w ogniu zginął Cezar, wielki bernardyn, ukochany zwierzak dzieci. "Dzieci go uwielbiały. Miał do nich tyle cierpliwości" - szlocha pani Helena.

Musi odbudować dom, ale nie ma za co. Teraz wszyscy mieszkają w ciasnej szopie - są tu tylko trzy łóżka i stary piec. Natalka śpi koło swojego braciszka bliźniaka, Kamila. Obok śpi mama, potem trzynastoletni Krzyś, dziesięcioletnia Ewelina i dziadkowie. Trójka najstarszego rodzeństwa mieszka w Zakopanem, u znajomych.

Reklama

Na szczęście na razie jest piękna pogoda, ale gdy zaczną się deszcze, będzie tragedia. "Jak będzie zimą, nie wiem, nie wiem..." - szepcze przerażona kobieta.

Pieniądze dla rodziny Karciarzów można wpłacać na konto pana Józefa Karciarza, PBS o/Biały Dunajec
Nr konta: 30 8821 0009 0010 0118 3279 0001