Okazało się, że chodzi o szanowanego ginekologa z jednej z krakowskich przychodni. Krakowska prokuratura, opierając się na zebranych przez "Fakt" dowodach, postawiła lekarzowi zarzut nakłaniania do przerywania ciąży. A za to grożą trzy lata więzienia.

Reklama

"I bardzo dobrze!" - cieszy się Monika Krawczyk, gdy dowiedziała się o zarzutach. "On chciał, żebym zabiła mojego aniołka" - mówi, nachylając się nad szpitalnym łóżeczkiem córeczki.

Gabrysia ma wodonercze lewostronne. Urodziła się 21 maja tego roku i od tego czasu bardzo często leży w szpitalu. "Jest kochana i grzeczna. Aż trudno byłoby sobie wyobrazić, że mogłoby jej nie być. Wymaga jednak wiele uwagi" - przyznaje pani Monika.

We wrześniu ubiegłego roku podejrzewała, że może być w kolejnej ciąży. Od razu pobiegła do lekarza, by to potwierdzić. Ma już dwie córeczki i syna. Nie planowała kolejnego dziecka, ale bardzo ucieszyła się na tę myśl. Marek M., doświadczony ginekolog, u ktrego już nieraz się leczyła, nie pozwolił jej dojść do słowa. Prosto z mostu Zaproponował: "Po co ci to? Nie dasz sobie razy. Dwa i pół tysiąca i po kłopocie!"

Reklama

Kobieta zaniemówiła. Umówiła się jednak na kolejną wizytę. Najpierw zgłosiła się do redakcji "Faktu", żebyśmy pomogli jej udowodnić nikczemność lekarza. Na kolejną wizytę kobieta poszła z dyktafonem w torebce. Potem weszła do gabinetu z dziennikarzem udającym jej męża. Lekarz nie próbował nawet bawić się w żadne słowne podchody. Walił prosto z mostu. Zaproponował aborcję i nawet spuścił z ceny. Obie rozmowy zostały nagrane na dyktafon. Ich zapis jest wstrząsający.

"Cieszę się, że nie pozostanie bezkarny. Czy on nie boi się dorabiać na mordowaniu dzieci?" - pyta kobieta, patrząc jak jej mała dziewczynka radośnie macha nóżkami. "On chciał ją zabić" - dodaje.

Proces ginekologa rozpocznie się na początku września.