Są to pierwsze tego typu badania archeologiczne dna Zalewu Wiślanego. Płetwonurkowie i archeolodzy z Centralnego Muzeum Morskiego w Gdańsku mają dokonać oględzin zatopionych obiektów, sporządzić dokumentację fotograficzną, ocenić ich stan zachowania i wartość historyczną.
Jak powiedziała PAP kierownik działu badań podwodnych muzeum Iwona Pomian, dopiero wówczas może być rozważana decyzja o ewentualnym wydobyciu wraków. Jeśli są to rzeczywiście niemieckie pojazdy wojskowe, mogłyby one trafić do gdańskiego muzeum II wojny światowej.
Szczegóły prac archeologicznych utrzymywane są w tajemnicy ze względu na możliwość penetracji wraków przez tzw. łowców militariów. Wiadomo jedynie, że znajdują się one na niewielkiej głębokości, pomiędzy Tolkmickiem i Krynicą Morską.
Dokładną lokalizację znają jedynie pracownicy Urzędu Morskiego w Gdyni. Zatopione obiekty wykryła w maju tego roku, należąca do tego urzędu, pływająca jednostka hydrograficzna Sonar-4. Jak podkreślił naczelnik wydziału pomiarów morskich Henryk Koszka, były to pierwsze badania batymetryczne i sonarowe w tym rejonie Zalewu Wiślanego. W poprzednich latach sprawdzono jedynie tory wodne, prowadzące do portów i przystani.
Odnalezione pojazdy zatonęły najprawdopodobniej na początku 1945 r. podczas ewakuacji z Prus Wschodnich przez zamarznięty zalew na Mierzeję Wiślaną. Mogły należeć do walczącej w tym rejonie niemieckiej 4 Armii Polowej.
Po skutym lodem Zalewie Wiślanym ewakuowano wówczas ok. 450 tys. cywilnych mieszkańców Prus Wschodnich. Tysiące osób utonęło lub zginęło od ostrzału z lądu i powietrza. Obelisk przypominający o tej tragedii odsłonięto w tym roku w pobliżu portu we Fromborku.