W 2015 r. o 16 proc. wzrosła liczba skarg kasacyjnych kierowanych do izby pracy, ubezpieczeń społecznych i spraw publicznych Sądu Najwyższego. Trafiło do niej 2,5 tys. postępowań. W związku z tym przybywa też spraw, którymi izba nie zdążyła się zająć i pozostały do rozpatrzenia w kolejnym roku. W ciągu zaledwie dwóch lat ich liczba wzrosła aż o 92 proc. (z 1 tys. do 1,9 tys.). Jedną z przyczyn tej sytuacji jest zbyt niski – zdaniem Sądu Najwyższego – próg wartości przedmiotu zaskarżenia, który umożliwia złożenie skargi kasacyjnej w sprawach z zakresu prawa pracy i ubezpieczeń społecznych. Wynosi on obecnie 10 tys. zł i jest znacznie niższy od wartości obowiązującej w pozostałych sprawach o prawa majątkowe (50 tys. zł). W praktyce oznacza to, że niemal w każdym tego typu postępowaniu możliwe jest złożenie skargi kasacyjnej. Powoduje to niepotrzebne zaangażowanie Sądu Najwyższego w rozpoznawanie spraw błahych, ze szkodą dla wielu ważnych społecznie zagadnień oczekujących na rozpatrzenie.
Dlatego w corocznym sprawozdaniu z działalności SN postuluje podwyższenie progu wartości przedmiotu zaskarżenia obowiązującego spory pracownicze.

III instancja

– Rzeczywiście do Sądu Najwyższego często trafiają sprawy banalne, a przecież powinien on rozstrzygać istotne zagadnienia prawne. W sprawach pracowniczych staje się trzecią instancją, a nie jest to cel jego funkcjonowania – uważa Grzegorz Orłowski, radca prawny z kancelarii Orłowski Patulski Walczak.
Reklama
Podkreśla, że z tego powodu trzeba czekać dłużej na rozstrzygnięcia nie tylko ważnych kwestii z zakresu prawa pracy, ale także spraw publicznych.
– A to naprawdę istotne i skomplikowane zagadnienia, dotyczące np. sektorowych przepisów regulacyjnych – dodaje.
Część ekspertów zwraca jednak uwagę na zalety obecnych regulacji w zakresie dopuszczalności skargi kasacyjnej w sprawach pracowniczych.
– Niski poziom wartości przedmiotu zaskarżenia nie oznacza, że w danej sprawie nie występuje ciekawe zagadnienie prawne. Obecny próg nie pozbawia prawa do skierowania takiego postępowania do SN – zauważa Grzegorz Ruszczyk, radca prawny i partner kierujący działem procesowym kancelarii Raczkowski Paruch.
Wskazuje on na inny możliwy sposób rozwiązania problemów Sądu Najwyższego.
– Nie chodzi o to, aby trafiało do niego więcej spraw, ale te, które warto rozstrzygnąć ze względu na pojawiające się wątpliwości lub rozbieżności interpretacyjne. Dlatego należałoby przywiązywać większą wagę do przedsądowej analizy tego, czy danym postępowaniem powinien zająć się SN, czy też nie – uważa Grzegorz Ruszczyk.
Analizując postulat Sądu Najwyższego, nie można także pomijać ubocznych skutków, jakie może on wywołać. Wiele roszczeń majątkowych z zakresu prawa pracy jest bowiem ograniczonych do wysokości trzech pensji (np. odszkodowanie za niezgodne z prawem wypowiedzenie umowy). Przy obecnym progu osoba zarabiająca średnią krajową (3899,78 zł w 2015 r.) przekracza limit wartości przedmiotu sporu, uprawniający do złożenia kasacji (3 x 3899,78 zł = 11 699,34 zł). Jeśli wspomniany próg wzrósłby powyżej 10 tys. zł, tylko lepiej zarabiający pracownicy mogliby składać kasację. Ci najsłabiej wynagradzani straciliby najwięcej. To z kolei prowokuje pytanie o to, czy podwyższenie omawianego limitu nie byłoby równoznaczne ze zbytnim ograniczeniem prawa do sądu (a więc również czy byłoby zgodne z konstytucją).

Przy okazji

Zdaniem prawników propozycja SN może zainicjować szerszą dyskusję o kosztach związanych z postępowaniami z zakresu prawa pracy i ubezpieczeń społecznych.
– Sądy są obecnie bardzo hojne dla zatrudnionych. Często zwalniają ich z opłat sądowych lub kosztów zastępstwa procesowego, nawet jeśli pracownicy przegrywają sprawy – wskazuje Grzegorz Orłowski.
W jego opinii dostęp do sądu powinien być powszechny, ale jednocześnie przepisy muszą zapobiegać przypadkom pieniactwa.
Obecne nie zniechęcają zatrudnionych do prowadzenia sporów nawet w błahych kwestiach.