Trzy recenzje wystawy głównej powstającego w Gdańsku Muzeum II Wojny Światowej przygotowano na prośbę Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Ich treść i autorzy przez długi czas nie byli znani opinii publicznej. Uzyskał je z resortu kultury i przekazał placówce – po wystąpieniu z wnioskiem w myśl ustawy o informacji publicznej - prezydent Gdańska Paweł Adamowicz.
W czwartek dyrekcja Muzeum II Wojny Światowej (dyrektor i jego zastępcy są jednocześnie autorami koncepcji wystawy głównej) udostępniła mediom zarówno treść recenzji, jak i własny komentarz do krytycznych uwag, które się w nich znalazły.
Autorami recenzji są: historyk i publicysta Piotr Semka, historyk i senator PiS prof. Jan Żaryn oraz historyk z Uniwersytetu Gdańskiego dr hab. Piotr Niwiński.
Pierwszy z recenzentów zarzucił autorom wystawy m.in., że nie ma na niej ani słowa o masakrze na Woli w trakcie Powstania Warszawskiego.
W rzeczywistości wystawa obszernie przedstawia zarówno Powstanie, jak i wymordowanie kilkudziesięciu tysięcy cywilnych mieszkańców Woli – czytamy w piśmie, komentarzu przygotowanym przez dyrekcję placówki.
Wśród zarzutów sformułowanych przez tego samego recenzenta znalazło się też niewyodrębnienie jako osobnej przestrzeni z tematu sporów etnicznych – rzezi Polaków na Wołyniu. Historyk nazwał ten brak prawdziwym skandalem.
W rzeczywistości Muzeum II Wojny przedstawia ukraińskie zbrodnie na Polakach na Wołyniu, jako wyodrębnioną część, w oddzielnej sekcji wystawy "Czystki etniczne" – napisali w swoim komentarzu przedstawiciele placówki zaznaczając, że Muzeum II Wojny jest pierwszym w Polsce i na świecie, w którym w szczegółowy sposób przedstawiona jest zbrodnia wołyńska.
Zarzutem, który – mniej lub bardziej zaakcentowany - pojawił się we wszystkich recenzjach był fakt, że wystawa główna muzeum koncentruje się na ukazaniu cierpienia związanego z konfliktem wojennym. Przykładowo dr hab. Niwiński napisał, że zasadniczo jest to muzeum martyrologii; ocenił, że wystawa podkreśla nieszczęścia ludzkie, a brak na niej drugiej strony wojny – hartowania człowieka. „Najwłaściwsze byłoby podsumowanie całości przekazu znanym sformułowaniem z czasów PRL – "Nigdy więcej wojny” – napisał dr hab. Niwiński. Uwagi podobnej treści zawarli też w swoi recenzjach dwaj pozostali historycy.
Przyznajemy, że istotnie pokazujemy II wojnę w kategoriach wielkiego zła i ogromu cierpienia. W centrum naszej uwagi znajdują się miliony mordowanych, prześladowanych, cierpiących cywilów. Uważamy to za nasz moralny obowiązek i jesteśmy przekonani, że muzeum, które odrzucałoby taką perspektywę, deformowałoby rzeczywisty obraz wojny i sprzeniewierzałoby się swoim celom. II wojna różniła się od wszystkich poprzednich tym, że jej ofiarą była przede wszystkim ludność cywilna (…) – odpowiedziała na te zarzuty w czwartkowym komentarzu dyrekcja placówki.
Najpoważniejszy ogólny zarzut do koncepcji wystawy, jaki wysunął prof. Żaryn, brzmiał następująco: Autorzy dokonali moim zdaniem strategicznego wyboru, w którym polski punkt widzenia na historię II wojny światowej został zasypany "pseudouniwersalizmem" (…). Bohaterem zbiorowym stała się zła wojna i jej skutki. W opinii Żaryna wystawa powinna opowiadać przede wszystkim o szczególnych cechach Polaków miłujących wolność, katolikach, patriotach, itd., a przede wszystkim dumnych ze swej historii.
Zdaniem autorów koncepcji wystawy założenie, że istnieje sprzeczność między tym co polskie, narodowe, a tym co uniwersalne, jest fałszywe. Ta różnica w myśleniu o świecie i historii sprawia, iż prof. Żaryn chce, by Muzeum II Wojny Światowej opowiadało niemal wyłącznie o tym, że Polacy to "miłujący wolność katolicy, patrioci (…) przede wszystkim dumni ze swej historii". Chce wystawy opowiadającej o walce i cierpieniu narodu polskiego pod okupacją niemiecką ze szczególnym uwzględnieniem cierpienia duchowieństwa rzymskokatolickiego. Te tematy są oczywiście w bardzo obszerny sposób pokazane na naszej wystawie, ale przekaz Muzeum II Wojny Światowej nie może się do tych kwestii ograniczać – napisali autorzy komentarza.
W recenzjach pojawiają się też uwagi wskazujące na brak na wystawie głównej opowieści o wielu zdarzeniach czy postaciach – zdaniem recenzentów, istotnych dla narracji o tym konflikcie. Autorzy recenzji na ich wstępie podkreślają przy tym, że opierają swoje uwagi na dostarczonym im przez ministerstwo "Programie funkcjonalno-użytkowym wystawy głównej Muzeum II Wojny Światowej".
Jeden z wicedyrektorów Muzeum – Janusz Marszalec wyjaśnił w rozmowie z PAP, że wytykane przez recenzentów brakujące epizody czy postaci są w przeważającej większości obecne na wystawie. Marszalec wyjaśnił, że program, na którym recenzenci oparli swoje opinie, tylko z grubsza opisuje wystawę. Recenzenci nie otrzymali tzw. kodów interwencji, czyli tabeli pokazującej wszystkie punkty wystawy ważne ze względu na przekaz muzealny. Są tam wypunktowane i opisane wszystkie stanowiska, w których pojawiają się muzealia czy teksty – powiedział PAP Marszalec.
W piśmie przysłanym w czwartek mediom dyrekcja placówki podkreśla też, że resort kultury dysponował zarówno kodami interwencji, jak i wizualizacjami wystawy oraz przedstawiającymi ją filmami. Nie rozumiemy, dlaczego recenzenci ich nie wykorzystali – podkreślili w komentarzu przedstawiciele Muzeum dodając, że placówka dysponuje jeszcze bardziej szczegółowymi materiałami dotyczącymi wystawy i była gotowa je przekazać. Recenzenci nie zwrócili się jednak do nas z prośbą o ich przekazanie – napisano w piśmie.
W rezultacie zdecydowana większość zarzutów recenzentów o braku na wystawie rozmaitych wątków jest całkowicie chybiona, ponieważ w rzeczywistości są one na niej obecne, tyle tylko, że autorzy recenzji nie byli w stanie ich znaleźć, nie korzystając z całości materiału dostarczonego przez Muzeum do Ministerstwa – napisano też w komentarzu.
Zdaniem dyrekcji Muzeum II Wojny Światowej wspomniane trzy recenzje były jedną z podstaw, które złożyły się na krytykę wystawy głównej placówki ze strony szefostwa resortu kultury.
O wystawie stałej przygotowywanej przez dyrekcję Muzeum II Wojny Światowej wicepremier i minister kultury Piotr Gliński wypowiadał się m.in. w maju. Obecne kierownictwo zdaje się planować uniwersalistyczną opowieść o dziejach tego konfliktu i zaangażowanych weń narodów. Zamiast skoncentrować się na polskiej narracji tego zdarzenia. (...) To polski punkt widzenia powinien być prezentowany w tym muzeum, tak jak brytyjski punkt widzenia jest prezentowany w Imperial War Muzeum w Wielkiej Brytanii - podkreślał Gliński.
Muzeum II Wojny Światowej powstaje przy ulicy Wałowej w Gdańsku, w historycznym centrum miasta. Wystawa główna muzeum ma zająć ponad 5 tys. m kw. Nowoczesna scenografia uzupełniona o liczne multimedia będzie tłem dla autentycznych przedmiotów związanych z II wojną, a całość ma pokazać spójny obraz tego konfliktu wojennego i jego konsekwencji zarówno w kontekście politycznym, jak i losów pojedynczych ludzi: Polaków, ale też innych narodów.
Budowa Muzeum II Wojny Światowej ma pochłonąć około 449 mln zł, którą to sumę asygnuje - w ramach wieloletniego programu - polski rząd.
Prace przy budowie placówki ruszyły w sierpniu 2012 r. Pierwotnie planowano, że placówka zostanie otwarta 1 września 2014 r. Różne problemy techniczne, jakie pojawiły się w trakcie budowy, sprawiły jednak, że data ta kilkakrotnie ulegała zmianie. Według ostatnich zapowiedzi Muzeum, w którym aktualnie trwa montaż kolejnych elementów wystawy, powinno ono zostać otwarte na początku 2017 roku.
W połowie kwietnia resort kultury ogłosił zamiar połączenia Muzeum II Wojny Światowej z powołanym w grudniu ub.r. Muzeum Westerplatte i wojny 1939 roku. Szefostwo resortu argumentowało ten zamiar chęcią racjonalizacji wydatków. Ostateczna decyzja w sprawie ewentualnego połączenia placówek ma zostać podjęta do sierpnia.
Po ogłoszeniu planów resortu z apelem o powstrzymanie się od połączenia muzeów wystąpiła do ministra kultury m.in. gdańska Rada Miasta, Kolegium Programowe Muzeum II Wojny Światowej, Polski Komitet Narodowy Międzynarodowej Rady Muzeów oraz liczni historycy i przedstawiciele środowisk kombatanckich.