Przedstawiciele wymiaru sprawiedliwości odpowiadają nie tylko przed sądami powszechnymi (po uchyleniu immunitetu), lecz także ponoszą odpowiedzialność dyscyplinarną. W tym trybie mogą zostać ukarani np. za kradzież czy jazdę pod wpływem alkoholu, ale również za „przewinienia służbowe”. Sąd dyscyplinarny po uznaniu sędziego za winnego może wymierzyć mu karę. Najsurowszą jest usunięcie z zawodu.

Reklama

Właśnie dlatego – jak podkreślają eksperci – tak ważne jest, aby postępowania od początku do końca były prowadzone w sposób profesjonalny, pozbawiony jakichkolwiek nacisków politycznych. – Chodzi o to, aby sądownictwo dyscyplinarne nie było narzędziem do usuwania osób wydających wyroki niepodobające się władzy – tłumaczy Krystian Markiewicz, prezes stowarzyszenia sędziów Polskich „Iustitia”.

Ale zaproponowane przez prezydenta oraz przyjęte przez parlament rozwiązania idą w odwrotnym kierunku. Wchodząca w życie 3 kwietnia ustawa o Sądzie Najwyższym pozwoli ministrowi sprawiedliwości w istotny sposób wpływać na postępowania dyscyplinarne.

To on wskaże osoby, które będą orzekać w sądach dyscyplinarnych, wybierze rzecznika dyscyplinarnego, który będzie oskarżać, a nawet będzie mógł wydawać konkretne polecenia co do prowadzenia postępowań – wylicza Markiewicz.

Jednocześnie znacznemu zmniejszeniu ulegną gwarancje procesowe przysługujące obwinionym. – W pewnych przypadkach sędzia będzie miał mniej praw niż oskarżony stający przed sądem powszechnym – uważa Mariusz Królikowski, sędzia sądu okręgowego w Płocku. A prezes Iustitii mówi wprost: to będą procesy inkwizycyjne.

Zdaniem przedstawicieli środowiska zmiany mogą wywołać u sędziów efekt „mrożący”. – Mając świadomość tego, że minister pociąga za wszystkie sznurki, sędzia dwa razy się zastanowi, jak jego orzeczenie zostanie odebrane przez obóz rządzący – ostrzega Markiewicz.

Politycy odpierają te zarzuty. – Koniec końców o winie będzie decydował niezawisły sąd – przekonuje Łukasz Piebiak, wiceminister sprawiedliwości. Niebezpieczeństwa nie widzi on także w powołaniu nowej izby dyscyplinarnej SN. – To szansa na zwiększenie jednolitości orzecznictwa. dojdzie do specjalizacji sędziów, którzy będą zajmowali się wyłącznie sprawami dyscyplinarnymi – argumentuje.