Oznacza to, że aby zbliżyć się do maszyny każdorazowo potrzebna będzie zgoda śledczych. Jak podaje portal, cytując postanowienie prokuratury, "decyzja to efekt zniszczenia samolotu z powodu +działalności Podkomisji do Ponownego Zbadania Wypadku Lotniczego+".
Jak podaje portal, w dokumencie śledczy wykazują, że dotychczas "102" była wielokrotnie przedmiotem oględzin prokuratorów i biegłych, lecz "czynności te nie miały charakteru niszczącego czy też w jakikolwiek sposób ingerującego w integralność techniczną samolotu", ani nie powodowały "demontażu poszczególnych elementów oraz trwałego usuwania ich z miejsca stacjonowania samolotu".
Inaczej było w przypadku działań członków Podkomisji działającej przy MON. Gdy we wrześniu 2018 r. prokuratura dowiedziała się o demontażu części samolotu, zwróciła się do ministerstwa obrony o inwentaryzację płatowca i przywrócenie go do stanu pierwotnego. Niestety okazało się to już niemożliwe - pisze portal.
"wPolityce.pl" przytacza także postanowienie MON, w którym czytamy, że "Przeprowadzona inwentaryzacja przez komisję techniczną, powołana rozkazem Dowódcy 3. Skrzydła Lotnictwa Transportowego wykazała, iż doszło do uszkodzenia krytycznych elementów siłowych konstrukcji płatowca, spowodowanych badawczą działalnością Podkomisji do Ponownego Zbadania Wypadku Lotniczego. Charakter tych zmian jest trwały i nieodwracalny".
Jak podaje portal, decyzję o zabezpieczeniu samolotu - jako dowodu - prokuratorzy uzasadniają tym, że "Jego cechy techniczne – bliźniaczy model z samolotem, który uległ katastrofie pod Smoleńskiem, brak innego dostępnego dla organów procesowych modelu tego samolotu na świecie, a więc niepowtarzalność takiego statku powietrznego stanowią, iż może on służyć jako środek dowodowy do ustalenia przyczyn i okoliczności katastrofy".