Śpiochy triumfują: w niedzielę o godz. 3 cofniemy wskazówki zegara na 2. Zacznie się czas zimowy. Większość z nas spędzi tę noc pod pierzyną, ale nie wszyscy: ochroniarze, sprzedawcy w sklepach nocnych czy lekarze posiedzą w pracy dłużej. Bez zapłaty za nadgodzinę.

"Co roku jest kłopot z ustaleniem grafika. Bo nikt nie chce brać dyżuru tej nocy, kiedy cofa się czas. Mnie udało się wymigać" - mówi pracownik firmy ochroniarskiej Juwentus z Warszawy, prosząc ze strachu przed kierownikiem, by nie podawać jego nazwiska. "Tłumaczą nam, że teraz dodają godzinę pracy, ale na wiosnę, jak zmieniamy czas na letni, to zabierają, więc wychodzi po równo i nie trzeba teraz dopłacać za nadgodzinę" - dodaje.

Ale prawnicy są innego zdania. "To oczywiście dodatkowa godzina pracy i musi być traktowana jako nadliczbowa z koniecznością wypłaty dodatkowego wynagrodzenia albo jej zrekompensowania czasem wolnym" - tłumaczy Piotr Wojciechowski z Państwowej Inspekcji Pracy.

W nocy z soboty na niedzielę podróż pociągiem będzie dłuższa. O godzinę. Bo pociąg będzie musiał na trasie poczekać, aż czas się wyrówna, inaczej jechałby niezgodnie z rozkładem. Kłopoty będą też w niedzielę mieli pracownicy ogrodów zoologicznych. "Zwierzaki dostaną jeść godzinę wcześniej" - mówi Teresa Grega z zoo w Krakowie. Dlaczego? To proste: z głodu stałyby się agresywne, a niektóre mogłyby się nawet wzajemnie pozjadać.

Rozmowa z dr Michałem Skalskim - kierownikiem Poradni Leczenia Snu przy Akademii Medycznej w Warszawie

Katarzyna Skrzydłowska-Kalukin: W niedzielę przestawiamy zegarki. To z natury swej dzień leniwy, a tej niedzieli o godzinę szybciej zrobi się ciemno. Czy przez ten wcześniejszy zachód słońca czeka nas jeszcze większe rozleniwienie?
Dr Michał Skalski*: O której teraz wschodzi i zachodzi słońce? Czy pani to wie? Początek i koniec jasnego dnia od dawna nie ma wpływu na nasz sen. Na naszą psychikę - owszem. Ale o tym, kiedy zaśniemy i kiedy wstaniemy, słońce już od dawna nie decyduje, zwłaszcza kiedy mieszkamy w dużych miastach.

Będziemy mogli dłużej pospać bez wyrzutów sumienia, że marnujemy dzień. Dla wielu dorosłych to czysta przyjemność. Tylko że małe dzieci i tak nas zerwą z łóżka.

Dzieci nie mają wykształconego rytmu dobowego i im o wiele łatwiej przestawić się na zmieniony czas niż dorosłym. Powiem więcej: one prawdopodobnie już wiedzą, że w niedzielę mają spać dłużej. Dlaczego? Bo wszystkie badania i statystyki mówią, że w weekendy sypiamy o godzinę dłużej niż w ciągu tygodnia. I dzieci już się do tego przyzwyczaiły. Zmiana czasu nie będzie więc tu żadną sensacją.

Godzinę później położymy się spać. Dla tych, którzy lubią posiedzieć w nocy, to dobra wiadomość, zwłaszcza że rano się wyspali. Jednak dla tych, którym głowa leci już po wieczornym serialu, to pewnie męczarnia?
O wiele łatwiej pójść spać godzinę później niż godzinę wcześniej. Zaśnięcie wcześniej jest właściwie niewykonalne. Słynny podział na skowronki i sowy może mieć jednak znaczenie, jeśli skowronek ma swój ulubiony film o godz. 22. Bo w tę niedzielę będzie tak, jakby ten film miał być o godz. 23. I skowronek nie doczeka.

A jaki wpływ zmiana czasu ma na ludzi starszych?
Znikomy. Naturalny rytm dobowy u osób starszych w ogóle zanika. Dlatego one właśnie odczują tę zmianę najmniej. Tym bardziej że nie muszą wychodzić o konkretnej godzinie do pracy, nie muszą być przez cały dzień aktywni. Nic się nie stanie, jak pośpią dłużej albo krócej, albo jak się w ciągu dnia zrobią senni, bo mogą się zdrzemnąć.

Czy jest więc ktoś, dla kogo ta zmiana czasu będzie miała znaczenie?

Ludzie, którzy cierpią na zaburzenia snu. W procesie leczenia bezsenności koncentrujemy siły na tym, żeby ustalić rytm snu i czuwania. Ponieważ jest z tym problem, zmiana czasu, nawet niewielka, go zaburza.

A ile osób w Polsce ma problemy ze snem?
Kłopoty ze snem ma jedna trzecia społeczeństwa, na bezsenność cierpi kilka procent ludzi młodych i kilkadziesiąt procent starszych. Więc z tego punktu widzenia zmiana czasu może dotknąć wiele osób. Są też po prostu osoby o wrażliwym śnie. One pewnie już gorzej śpią, denerwują się, że coś się zmieni. Ciężej będzie też ludziom, którzy nadają magiczną rolę zegarowi. Im mniejszą wagę człowiek przywiązuje do tego, która godzina, tym lepiej śpi. Jest rozluźniony, spokojny. Ten, kto wszystko robi z zegarkiem, idzie spać o godz. 23, nawet jak nie jest senny. I ten człowiek będzie spał źle. Jednak generalnie ta jedna przestawiona w zegarze godzina na pewno nas nie zrujnuje. To tak, jakbyśmy pojechali do Londynu. Wpływ na organizm ma kilkugodzinna zmiana, ale jedna godzina to różnica nieodczuwalna. Weekend powinien wystarczyć, żeby się przestawić.























Reklama