Zdaniem Jerzego Sosnowskiego dwa lata rządów PiS przyniosły znaczącą zmianę we frazeologii polskiego języka politycznego. Nastąpił triumfalny powrót retoryki patriotycznej. Mieliśmy do czynienia z licytacją na miłość do ojczyzny. Ów wyścig miał, zdaniem Sosnowskiego, pozytywne strony. Pozwolił zerwać ze znijaczeniem lat dziewięćdziesiątych. Uosabiana przez Aleksandra Kwaśniewskiego wizja polityki, w której nie ma miejsca na zasadnicze spory aksjologiczne, odeszła bezpowrotnie w przeszłość. "Koszt wprowadzenia do dyskursu politycznego frazeologii patriotycznej może się okazać zbyt wysoki", obawia się Sosnowski, i to "nie dlatego, że patriotyzm jest czymś nagannym, ale ze względu na łatwość, z jaką może być wykorzystywany do piętnowania przeciwników".

Reklama

p

Jerzy Sosnowski*

PiS-owska burza politycznych emocji

Po dwóch latach rządów PiS odeszło w przeszłość myślenie w kategoriach "nieuchronnych kosztów transformacji". Prawo i Sprawiedliwość skutecznie przywróciło polskiej polityce problematykę lewicową osieroconą przez naszą pseudolewicę. Dominujące w latach 90. przekonanie, że nie da się bez ofiar przejść z realnego socjalizmu do kapitalizmu, było oczywiście słuszne. Błąd polegał na szybkim przywyknięciu do określenia "ofiary". Jarosław Kaczyński i jego partyjni koledzy potrafili zadać pytanie, co zrobić z ludźmi, którzy nie poradzili sobie w kapitalizmie i są na prostej drodze do dalszej degradacji. Odpowiedzi, jakich udzielał PiS-owski rząd, polegały głównie na werbalnym dowartościowywaniu przegranych, a nie realnych działaniach mających poprawić ich położenie w rynkowej rzeczywistości. Ogromne znaczenie miało jednak samo zwrócenie uwagi na problem. O ile podczas kampanii wyborczej w 2005 roku Platforma Obywatelska próbowała pokazać fałszywość podziału na Polskę "liberalną i solidarną", o tyle w wyborach 2007 roku Donald Tusk jasno deklarował, że nie wolno zapominać o wykluczonych. Wydaje się, że ta kwestia wróciła do polskiej polityki na stałe.

Reklama

Nieodwracalnie pogrzebane wydają się za to idee stojące za lustracją. Koncepcja lustracji forsowana przez PiS była oparta na przemocy symbolicznej, która z założenia dotykała nie tylko tajnych współpracowników, ale i całe środowiska krytyczne wobec obozu władzy. Druk, jaki dostawali wszyscy poddający się weryfikacji, był zaprojektowany tak, by upokorzyć wypełniającego. Zamiast dążenia do prawdy mieliśmy do czynienia z masową produkcją wrogów. Jednym z niewielu skutecznych przedsięwzięć lustracyjnych była lustracja duchownych. W jej efekcie PiS osłabiło poparcie dla siebie ze strony środowiska Radia Maryja. Napuszczając przeciwko sobie wszystkich, ulokowało się na przegranej pozycji. Problem nie zniknął, ale jest już raczej za późno, by rozwiązywać go środkami politycznymi, bowiem pokolenia, których dotyczył, wkroczą niebawem w wiek emerytalny.

Podczas debaty Kaczyński - Tusk dziennikarze zadali oponentom pytanie: "Czy panowie kochają Polskę?". To znak kolejnej istotnej zmiany w polskim życiu politycznym. W latach 90., a nawet jeszcze w 2005 roku, nikt podobnych pytań nie zadawał. PiS dość skutecznie wprowadziło patriotyczną frazeologię do języka debaty publicznej. Jest oczywiście przedmiotem sporów to, co powinno się uznawać za patriotyzm. Dla mnie polega on przede wszystkim na przywiązaniu do określonej tradycji, do polskiej kultury, a nie na poczuciu wspólnoty z rodakami niezależnie od tego, że niektórzy z nich są draniami. Na początku lat 90. byłem przekonany, że z mówieniem o narodzie jest trochę tak jak z przechwalaniem się, iż jest się świetnym kochankiem - ważne są czyny, nie słowa. Ale skutkiem takiego myślenia podzielanego przez wielu intelektualistów było zawłaszczenie patriotycznych haseł przez środowiska prawicowe. W latach 90. było jasne, że jeśli publicysta używa słowa "naród", a nie "społeczeństwo", to jest bardziej na prawo. Potem jednak te środowiska doszły do władzy. Ludzie, którzy po 1989 roku myśleli podobnie jak ja, poczuli, że muszą wziąć udział w licytowaniu się miłością do ojczyzny. Taki wyścig ma swoje pozytywne strony. Muzeum Powstania Warszawskiego jest symbolem rozstrzygnięcia aksjologicznego, które jest o wiele bardziej czytelne niż arystokratyczne milczenie z początku lat 90. Nie wolno jednak tracić z oczu niebezpieczeństw. Wszak córki Szekspirowskiego króla Leara też licytują się, która goręcej zadeklaruje miłość do ojca... Poza tym koszt wprowadzenia do dyskursu politycznego frazeologii patriotycznej może się okazać zbyt wysoki nie dlatego, że patriotyzm jest czymś nagannym, ale ze względu na łatwość, z jaką może być wykorzystywany do piętnowania przeciwników. Rządy PiS przywróciły polskiej scenie publicznej konflikt. Zerwano z wizją polityki uosabianą przez Aleksandra Kwaśniewskiego, zgodnie z którą spór jest czymś z zasady złym, wszyscy powinni się kochać i wybierać wspólną przyszłość. Jeszcze kilka lat temu wydawało się, że bezpowrotnie ugrzęźliśmy w tej lukrowanej atmosferze. Dziś nie ma po niej śladu. Prawo i Sprawiedliwość podgrzało jednak temperaturę konfliktu do granic wytrzymałości. Budowanie niezwykle ostrych opozycji, prowadzone w histerycznym tonie konferencje prasowe - wszystko to niesłychanie zmniejszyło obszar konsensusu. Zwolennicy PiS twierdzą, że działania te miały służyć ożywieniu debaty publicznej. Efekt okazał się odwrotny do zamierzonego. Dziś można w polityce zakwestionować wszystko. Dla demokracji mogłoby się to okazać całkiem dobre, ale w tak wysokiej temperaturze i przy braku jakichkolwiek wspólnych punktów dyskusja zamienia się w ślepą wymianę ciosów. Platforma wpisała się niestety w tę nową logikę, czego przykładem była choćby próba niedopuszczenia, by Zbigniew Romaszewski został wicemarszałkiem Senatu. Bezrefleksyjny polityczny wrestling stał się zatem przewlekłą chorobą polskiego życia publicznego.

Reklama

Jerzy Sosnowski

p

*Jerzy Sosnowski, ur. 1962, pisarz, publicysta. W pierwszej połowie lat 90. współpracował z "Gazetą Wyborczą". Autor powieści i tomów opowiadań "Apokryf Agłai" (2001), "Wielościan" (2001), "Linia nocna" (2002), "Prąd zatokowy" (2003), "Tak to ten" (2006). Opublikował także zbiory esejów: "Śmierć czarownicy! Szkice o literaturze i wątpieniu" (1993) oraz "Ach" (2005). W "Europie" nr 180 z 15 września 2007 roku opublikowaliśmy jego tekst "Zawiedzione zaufanie intelektualistów".