Wypadek wyglądał makabrycznie. Kierowca rozpędzonym polonezem czołowo staranował peleton 17 chłopaków na rowerach. Potem wbił się w latarnię. "Zobaczyliśmy tylko, że kolarze fruwają w powietrzu" - relacjonował trener kaliskich kolarzy, Krzysztof Dąbrowski.
To szczęście, że nikt nie zginął. 14 osób trafiło do szpitala, 3 od razu na intensywną terapię. Ci najciężej ranni przeszli już operacje. Lekarze uspokajają, że ich życiu nic już nie grozi. Jeden z nich ma obrażenia twarzy, drugi pękniętą wątrobę. Inni są połamani i poobijani.
Kierowca był trzeźwy. "Podejrzany przyznał, że nie pamięta ostatnich chwil przed uderzeniem w peleton. Ustalono, że musiał zasnąć podczas jazdy" - opowiada Janusz Walczak z kaliskiej prokuratury. Mężczyzna zeznał, że wracał z nocnej zmiany z pracy i był zmęczony.
Gdy kierowca chwilę po wypadku zrozumiał, co zrobił, wpadł w szok i chciał powiesić się na pasku. Policjanci udaremnili tę próbę. Dziś usłyszał zarzut, ale uniknął aresztu. Musi się tylko regularnie meldować na policji.