Zdewastowany obiekt na warszawskiej Pradze-Południe niebawem zamieni się w wielki plac budowy. W ciągu czterech lat na jego miejscu ma powstać Stadion Narodowy, na którym rozegrane zostaną mecze Euro 2012.

Patrząc dziś na zarośnięte trybuny przy ul. Zielenieckiej, trudno uwierzyć, że w przeszłości działy się tu wydarzenia znacznie większego kalibru niż finały mistrzostw Europy w piłce nożnej.

Reklama

Mocna był już sama inauguracja działalności stadionu. Otwarto go z pompą 22 lipca 1955 roku z okazji Święta Polski Ludowej. Fetę uświetnił mecz piłkarski Warszawa - Stalinogród (taką nazwę nosiły wtedy Katowice) wygrany przez futbolistów ze Śląska 2:1. Kilka dni później obiekt trafił na pierwsze strony gazet z wszystkich kontynentów - odbyły się na nim główne uroczystości V Światowego Festiwalu Młodzieży. Rozpisywano się o rekordowym tempie budowy obiektu, który wzniesiono w stachanowskim tempie 11 miesięcy.

>>>Zobacz, jak kiedyś wyglądał stadion

Nasyp pod trybuny powstał z gruzów zniszczonej podczas wojny stolicy składowanych na podmokłych błoniach na prawym brzegu Wisły. Ale choć stadion powstał w czasach socrealizmu, kontestował narzuconą przez komunistyczne władze doktrynę. Projektanci: Jerzy Hryniewicki, Marek Leykam i Czesław Rajewski, zrealizowali pomysł inspirowany najnowszymi wówczas trendami w światowej architekturze. Zastosowali beton, oszczędną metaloplastykę oraz kamień, do którego układania ściągnięto specjalizujących w tym rzemiośle górali z Podhala. Jedynymi stałymi emblematami socrealizmu były płaskorzeźby na marmurowej trybunie dla oficjeli.

Reklama

W latach 50. XX wieku sportowa arena na warszawskiej Pradze-Południe uznawana była za jeden z najpiękniejszych stadionów ziemnych na świecie. Stołeczny gigant odznaczał się świetną akustyką i zapewniał doskonałą widoczność z każdego miejsca na trybunach. Nic dziwnego, że na liczącym 71 tys. miejsc siedzących obiekcie gromadziło się często ponad 100 tys. widzów. Rozgrywano na nim zawody lekkoatletyczne i futbolowe, a na bieżni stadionu wielokrotnie wyznaczano start i metę kolarskiego Wyścigu Pokoju. Jedną z największych legend stadionu jest rozegrany w 1961 roku mecz Polska - ZSRR. Kibice do dziś wspominają awanturę, która wybuchła na trybunach. Po kolejnym ostrym faulu na polskim zawodniku i biernej postawie sędziego rozwścieczony kibic rzucił butelką po wódce w kierunku winowajcy. Flaszka nie doleciała jednak na murawę, lecz trafiła w kibica siedzącego w niższym rzędzie. Kiedy poszkodowany zaczął wygrażać autorowi niecelnego rzutu, publiczność wzięła w obronę winowajcę. "Co się pan czepiasz! Człowiek chciał dobrze!" - tak go usprawiedliwiano.

>>>Zobacz ostatnią imprezę na stadionie - popisy motocyklistów

Reklama

Stadion miał być wizytówką komunistycznego porządku i dlatego wokół obiektu nie zainstalowano ogrodzenia. Lud Warszawy skwapliwie skorzystał z tej wolności, wykorzystując stadion w charakterze miejsca schadzek, libacji i pokątnych interesów. Ten aspekt stadionowej rzeczywistości sportretował Stanisław Jędryka w kultowym serialu "Stawiam na Tolka Banana". Kto go pamięta, wie, że banda Karioki rezydowała właśnie na trybunach.

Wraz z upływem lat władze powoli zapominały o warszawskiej arenie, która zaczęła podupadać ledwie dekadę po wybudowaniu. Nie zainstalowano na niej reflektorów, więc podczas jednego z mityngów lekkoatleci oświetlali bieżnię pochodniami z podpalonych gazet. W efekcie o stadionie przypominano sobie jedynie z okazji propagandowych masówek. Tragicznie zapisały się dożynki w 1968 roku, podczas których w proteście przeciwko interwencji Układu Warszawskiego w Czechosłowacji samospalenia dokonał Ryszard Siwiec. Ostatnie przed tymi z soboty zawody sportowe, mecz piłkarski Polska - Finlandia (1:1), odbyły się w 1983 r. Potem na stadionie odprawiał mszę papież Jan Paweł II, grali Stevie Wonder oraz zespół Perfect, którego występ w 1987 r. oglądało 40 tys. widzów. To do dziś rekordowe osiągnięcie wśród polskich wykonawców.

>>>Przeczytaj tekst o śmierci Ryszarda Siwca

W 1989 roku na stadionie zainstalował się największy w Europie bazar. Dla wielu cudzoziemców multietniczne targowisko stało się największą atrakcją turystyczną polskiej stolicy. Bazar zainspirował artystów. Powstała telenowela paradokumentalna rozgrywająca się na targowisku, a słynna węgierska reżyserka Marta Meszaros kręciła tu film "Córy szcześcia".