Do zdarzenia doszło w kwietniu ubiegłego roku w mieszkaniu w centrum Suwałk. Mężczyzna wrócił wieczorem do domu pijany. W trakcie sprzeczki i bójki kobieta zadała mu cios nożem. 24-letni mężczyzna zmarł.
Kobieta przed sądem oświadczyła, że broniła dzieci i siebie przed agresorem. W dniu morderstwa mężczyzna miał dusić ją poduszką i przewodem od słuchawki telefonu.
Prokuratura żądała dla oskarżonej 15 lat więzienia. Z kolei obrońca i sama oskarżona wnioskowała o jak najniższą karę oraz zakwalifikowanie jej jako "zbrodnię w afekcie".
Sąd skazał Gretę W. na 10 lat więzienia. Wyrok jest nieprawomocny. Sędzia Marcin Walczuk powiedział w uzasadnieniu wyroku, że wina kobiety jest oczywista. Sąd zmienił natomiast kwalifikację czynu. Sąd uznał, że nie działała ona z bezpośrednim zamiarem zabójstwa. - Oskarżona popełniła tą zbrodnię zabójstwa w zamiarze ewentualnym, to znaczy zadając jeden cios nożem godziła się na to. To był jeden cios prosto w serce, który spowodował śmierć pokrzywdzonego - powiedział sędzia Walczuk.
Sąd uznał, że okolicznością łagodzącą było to, że wezwała pomoc i próbowała ratować życie konkubenta. Zdaniem sądu ważne przy ustalaniu wyroku był również fakt, że oskarżona zadała tylko jeden cios nożem i nie zadawała kolejnych.
Sąd nakazał jej dodatkowo zapłatę 10 tys. zł zadośćuczynienia na rzecz ojca zmarłego oraz po 5 tys. zł dla dwóch jego braci.