Posłanka Lewicy Magdalena Biejat właśnie wróciła z przygranicznego obszaru. Jak opowiada, państwo "nie wspiera lokalnych mieszkańców, nie wspiera swoich własnych służb. Lokalne gminy zostały pozostawione same z koniecznością znalezienia noclegu dla służb”. Efekt? Zmęczeni, w kryzysie psychicznym żołnierze to jest zagrożenie dla nich samych – mówi. I ocenia: - Państwo poległo na całej linii.
Polska a koczujący migranci
Pytana, jak powinna zachować się Polska w stosunku do koczujących na granicy migrantów, odpowiada: Powinniśmy zatrzymać migrantów, przeprowadzić szybkie procedury sprawdzające, przyjąć wnioski o ochronę międzynarodową, a następnie pokazowo wsadzić tych ludzi – których wnioski będą rozpatrzone negatywnie – do samolotów i odesłać do domu.
Wskazuje przy tym, że np. Irak jest gotów współpracować i współorganizować takie powroty i takie "procedury powrotowe".
"Kolejny kamyczek do ogródka Łukaszenki"
Biejat przekonywała tez, że "w sposób zorganizowany powinniśmy prowadzić kampanie informacyjne w krajach pochodzenia migrantów i informować ich, że są oszukiwani”. Jak? W grę zdaniem rozmówczyni powinny wchodzić kampanie w lokalnych mediach społecznościowych, we współpracy z lokalnymi władzami, lokalnymi organizacjami.
Posłanka Lewicy odniosła się też do projektu nowelizacji ustawy o ochronie granicy? Przeglądałam. Jest dość krótki. To robienie stanu wyjątkowego nie nazywając go stanem wyjątkowym, wprowadzanie tylnymi drzwiami zasad, jakie obowiązują w tej chwili – mówiła. Podkreśliła też, że jej zdaniem, "nasz rząd robi wszystko, by tę wojnę – hybrydową, informacyjną – w tej chwili przegrywać”. Projekt nowelizacji ustawy o ochronie granicy jest kolejnym kamyczkiem do ogródka Łukaszenki – skwitowała.