Straż Graniczna od prawie roku jest na pierwszej linii działań jeżeli chodzi o granicę polsko-białoruską, a teraz polsko-ukraińską. Oddelegowaliśmy bardzo dużą grupę funkcjonariuszy i na polsko-białoruską, teraz na polsko-ukraińską. Na polsko-ukraińskiej robimy wszystko, aby pomóc tym ludziom, który uciekają z Ukrainy, aby zapewnić jak największą przepustowość przejść, aby codziennie jak najwięcej osób mogło przyjechać do Polski - zaznaczyła por. Michalska.
Pełna kontrola?
Podkreśliła, że wszystkie te osoby są kontrolowane. To nie jest napływ osób nieznanych i niezidentyfikowanych. Każda osoba jest sprawdzana. Pomimo tego, że dużo z tych osób nie ma dokumentów - wskazała i dodała, że te osoby uciekają, często mają dokumenty nieważne, często zapominają ich zabrać. My to wszystko weryfikujemy - podkreśliła.
Funkcjonariusze bardzo empatycznie reagują na uchodźców z Ukrainy, ponieważ to są głównie kobiety i dzieci. Trudno nam obojętnie przejść obok tych osób, wiec oprócz tego że mamy nasze zadania ustawowe czyli sprawdzamy dokumenty to po prostu pomagamy jak możemy i dajemy to co możemy dać jako pierwsze osoby, które te osoby spotykają po przekroczeniu granicy. Mówimy im, że już są bezpieczni, pytamy jakiej potrzebują pomocy, czy chcą coś zjeść, czy dziecku potrzebne są pieluszki i czy macie gdzie jechać czy trzeba wam zorganizować jakieś miejsce w Polsce - przekazała. Ostrzegamy też kobiety, żeby nie były zbyt ufne, bo zawsze może się zdarzyć że znajdzie się ktoś kto będzie chciał wykorzystać taką sytuację - dodała.
Prawdziwe dramaty
Na granicy polsko-ukraińskiej funkcjonariusze mają do czynienia z prawdziwymi dramatami. Widzimy dziadków, którzy przeprowadzają swoje wnuki i przekazują córkom i synom, którzy są już w Polsce, i sami wracają na Ukrainę, bo mówią, że niezależnie od tego, co się stanie, oni chcą umrzeć w swoich mieszkaniach i domach. Widzimy mężów, którzy po stronie ukraińskiej odprowadzają swoje dzieci i żony, a sami wracają walczyć. Widzimy też mężczyzn, którzy wracają z Polski na Ukrainę, żeby walczyć - powiedziała Michalska.
Nie ma takiej sytuacji, nie zdarzyły się żadne dzieci bez opieki. Wiemy też, że strona ukraińska bardzo pilnuje, aby te dzieci przekraczały granicę ze swoimi opiekunami prawnymi lub rodzicami. Gdyby się takie coś zdarzyło, to my natychmiast reagujemy. Żadnego dziecka nie pozostawimy bez opieki - podkreśliła.
Od 24 lutego do Polski wjechało z Ukrainy 2,237 mln osób. W przeciwnym kierunku - z Polski do Ukrainy wyjechało 296 tys. osób.
Piątek jest 30. dniem agresji Rosji na Ukrainę.