Ksiądz Puzewicz zapytany o to, kim jest współczesny uchodźca w obliczu aktualnej sytuacji na świecie podkreślił, że są to wszystkie osoby, które szukają bezpiecznego schronienia w obliczu wojny, głodu czy zamachów terrorystycznych. Jak zaznaczył, mają one prawo do tego, aby takie miejsce znaleźć dla siebie i rodziny.
Agenda ONZ ds. uchodźców szacuje, że w tym roku na świecie jest około 100 mln uchodźców, z czego połowa to osoby szczególnie zagrożone przez konflikty i wojny. W tej grupie są również Ukraińcy. Wojna za wschodnią granicą sprawiła, że Polska rzeczywiście stała się dla nich jednym z pierwszych krajów, do których mogą uciec i poczuć się bezpiecznie – powiedział duchowny.
Wojna w Ukrainie
Zapytany o historie, które najbardziej utkwiły mu w pamięci od początku działań wojennych na Ukrainie wspomniał o pani Marinie z dwoma córkami i babcią, które dotarły do Lublina. Jej mąż, a ojciec dziewczynek, zginął w pierwszych dniach wojny. - Młodsza z córek z taką dumą w głosie powiedziała mi, że "tata nie umarł, ale on oddał życie za ojczyznę". Nie uroniła przy tym ani jednej łzy. W jej oczach tata zrobił wielką rzecz. Zaraz po przyjeździe do Polski, żeby zabezpieczyć swoje dzieci, pani Marina - mimo, że jest po studiach wyższych - zaczęła pracować jako pokojówka w hotelu – podkreślił ks. Puzewicz.
Przywołał również historię żołnierza, który był kierowcą wojskowym i został ciężko ranny pod Kijowem. W samochodzie razem z nim jechał wtedy jego brat i kolega, którzy zginęli, przez co rodzina Iwana była przekonana, że on również nie żyje. - Dopiero, gdy udało się go umieścić w szpitalu w Lublinie, wykonał telefon do żony i zmartwychwstał w jej oczach, bo ona przez dwa miesiące uważała, że Iwan też zginął. To było niesamowite, kiedy rodzina przyjechała do Polski i zobaczyło go żywego. Obecnie Iwan ma wstawioną endoprotezę, czeka go rehabilitacja – dodał ks. Puzewicz.
Obecność uchodźców w Polsce to nie jest epizod
Jego zdaniem powinniśmy się przyzwyczaić, że obecność uchodźców w Polsce to nie jest epizod, a stałe zjawisko przez najbliższe lata. - Stąd też ważne jest, aby wypracować pewne procedury czy system integracji osób przebywających u nas, czego jeszcze w tej chwili nie mamy – ocenił duchowny.
Nawiązał do czterech zasad wobec uchodźców i migrantów określonych przez papieża Franciszka – przyjąć, ochronić, promować, integrować. Według lubelskiego księdza, z dwóch pierwszych punktów Polacy bardzo dobrze się wywiązali. - To przyjęcie uchodźców z Ukrainy były bardzo entuzjastyczne, otwarte, niespotykane w historii najnowszej, bo Europa Zachodnia przyzwyczaiła się do tego, że uchodźca trafia do ośrodka - a u nas nie. Otworzyliśmy swoje domy, mieszkania, znam nawet przypadek, że ludzie specjalnie kupowali mieszkania w Lublinie, żeby móc ugościć uchodźców - wspomniał ks. Puzewicz.
Sposoby integracji
Odnosząc się do dwóch kolejnych etapów postępowania wobec uchodźców powiedział, że są one jeszcze przed nami. Zaznaczył, że blisko milion uchodźców deklarujących pozostanie w Polsce potrzebuje przemyślanych sposobów integracji. - Nie mamy jeszcze takiego doświadczenia w Polsce. Pod tym względem organizacje pozarządowe są daleko w przodzie, bo mają wypracowane mechanizmy. Potrzebna byłaby ustawa, która to usystematyzuje, aby uniknąć sytuacji, której pozostawia się uchodźców samych sobie, jak na przykład na Zachodzie, gdzie powstawały getta migrantów odizolowane od społeczności – podkreślił duchowny.
Według niego niezwykle potrzebne w procesie integracji są spotkania rodzin ukraińskich z polskimi, jak i pośrednictwo w poszukiwaniu pracy. Wskazał również na ważną rolę edukatorów międzykulturowych, którzy powinni zapoznać uchodźców z polską służbą zdrowia, szkolnictwem, a także prawami kobiet i dziecka ze względu na to, że inaczej te kwestie mogą wyglądać na Ukrainie, a inaczej w kraju, do którego przybyli. - W procesie integracji nie chodzi wyłącznie o wsparcie socjalne, ale uchodźcy muszą wchodzić w relacje z polskimi rodzinami, bo to więzi decydują o integracji, a nie tylko same budynki i środki materialne – ocenił ksiądz.
Uchodźcy nie są dla nas zagrożeniem
Zwrócił uwagę, że powinna zmienić się również perspektywa ze strony Polaków polegająca na tym, że wspólnie z uchodźcami budujemy przyszłość. - Uchodźcy nie są dla nas zagrożeniem, wręcz przeciwnie - ubogacają nas. Wzbogaci nas to pod każdym względem; nie tylko demograficznym, materialnym, ale i kulturowym, duchowym. Tutaj też widzę dużą rolę Kościoła, aby w swoim nauczaniu podkreślał wartość płynącą z obecności uchodźców w Polsce – powiedział ks. Puzewicz.
Zapytany o podział na uchodźców z Ukrainy i migrantów nielegalnie przekraczających granicę polsko-białoruską podkreślił, że takie wyznaczanie różnic nie jest potrzebne. - Pod opiekę Centrum Wolontariatu w Lublinie trafiają bardzo różne osoby. W tej chwili w tzw. domach nadziei są nie tylko Ukraińcy, Białorusini, ale także rodziny afgańskie czy irackie, które dostały się do Polski przez białoruską granicę – zauważył.
Zwrócił uwagę, że nie tylko na Ukrainie toczy się wojna i – jak dodał - nie jest to jedyne miejsce na świecie, gdzie ludzie czują się zagrożeni, wskazując na Irak i Afganistan. - Rozumiem, że to, co dzieje się na Ukrainie jest nam emocjonalnie bliskie, ale wydaje mi się, że jeśli ktoś już stanie na terytorium Polski, to – obojętnie, skąd przybywa - należy go przyjąć i się zaopiekować. Oczywiście w takich przypadkach integracja powinna być inaczej prowadzona, ale pokonanie tych różnic międzykulturowych jest możliwe – ocenił duchowny.
Centrum Wolontariatu w Lublinie
Centrum Wolontariatu w Lublinie od samego początku rosyjskiej inwazji na Ukrainę angażuje się w niesienie pomocy uchodźcom z Ukrainy. Obecnie pod swoją bezpośrednią opieką ma około 400 osób, a z oferowanej pomocy korzysta 2 tys. ludzi. Pomoc kierowana jest również do partnerów ukraińskich. - Przekazaliśmy wyposażenie do szpitala rehabilitacyjnego w Drohobyczu, wspomagamy dwa hospicja: w Charkowie i w Iwanofrankowsku, jak i przekazujemy na zachodnią Ukrainę dary w postaci ciepłej odzieży, śpiworów, koców przed zbliżającą się zimą – dodał ks. Puzewicz.
Autorka: Gabriela Bogaczyk