Podczas piątkowej rozprawy prok. Przemysław Goławski z Prokuratury Okręgowej w Lublinie oskarżył obywatela Rosji Rinata V. o znęcanie się nad zwierzętami. Jak podał prokurator, w październiku 2019 r. 37-latek zorganizował przewóz dziesięciu tygrysów z Włoch do Rosji w warunkach "nieodpowiadających transportowaniu zwierząt tj. w klatkach ograniczających ich swobodę, bez zapewnienia odpowiedniej ilości pokarmu oraz dostępu do wody, w sposób powodujący ich cierpienie i stres, w wyniku czego jeden z tygrysów padł".

Reklama

Dwóch włoskich kierowców - Marca A. oraz Dominica A. - prokurator oskarżył o to, że działając wspólnie i w porozumieniu znęcali się nad tygrysami transportując je w nieodpowiednich warunkach. Wskazał, że oskarżeni przewozili zwierzęta w klatkach ograniczających swobodę, w sposób uniemożliwiających dostęp do wszystkich tygrysów i monitorowanie ich dobrostanu, nie zapewniając odpoczynku, odpowiedniej ilości pokarmu i wody, a także nieodpowiednio karmiąc.

Natomiast dwóch granicznych lekarzy weterynarii – 63-letniego Jarosława N. i 65-letniego Eugeniusza K. – prokurator oskarżył o niedopełnienie obowiązków służbowych w związku z transportem zwierząt. Wskazał, że lekarze wiedzieli, w jakich warunkach przebywają zwierzęta, ale zaniechali niezwłocznego sprawdzenia ich stanu zdrowia.

Rinat V., Marco A. i Dominico A. nie stawili się na rozprawie. Obywatela Rosji reprezentował adwokat Błażej Więcław, który wniósł o prowadzenie rozprawy pod nieobecność oskarżonego. Sąd uznał, że obecność obywateli Rosji i Włoch nie jest obowiązkowa i odczytał wyjaśnienia złożone przez nich w prokuraturze, gdzie nie przyznali się do zarzutów. Również obecni na rozprawie weterynarze Jarosław N. i Eugeniusz K. nie przyznali się do zarzucanych im czynów.

Reklama

Eugeniusz K. argumentował, że o przybyciu transportu z tygrysami dowiedział się dopiero, gdy ciężarówka faktycznie przyjechała do Koroszczyna. Jego zdaniem, kondycja zwierząt była dobra, nie stwierdził ich osłabienia, otarć ani ran i nic nie przeszkadzało, żeby jechały dalej.

Sprawdziłem licencje, zatwierdzenia tego środka transportu i uznałem, że ten transport jest źle zorganizowany, że nie ma dostępu do wszystkich zwierząt, ale nie ja je wysyłałem, nie uczestniczyłem przy załadunku. Ja dopiero się dowiedziałem fizycznie, jak one przyjechały na granicę. Gasiłem ten pożar – powiedział dodając, że organizator transportu miał obowiązek posiadania planu awaryjnego na wypadek, gdyby pojawiły się problemy z przekroczeniem granicy.

Uważam, że zarzuty postawione mi są absolutnie niesłuszne – stwierdził Jarosław N. Wyjaśnił, że w czasie, kiedy zwierzęta przybyły do Koroszczyna on był na urlopie. Kiedy pojawiły się problemy z ich wjazdem na Białoruś miał poprosić o pomoc w szukaniu miejsca rozładunku, gdyż "zdawał sobie sprawę, że są to zwierzęta szczególnie niebezpiecznie i ich rozładunek mógł nastąpić tylko do specjalistycznej infrastruktury, a takiej w Koroszczynie nie ma".

Reklama

Uważam, że wszyscy pracownicy granicznego inspektoratu weterynarii, którzy byli zaangażowani w tę sprawę zrobili wszystko, co było możliwe do zrobienia w tych okolicznościach do poprawy dobrostanu tych zwierząt przy równoczesnym zachowaniu bezpieczeństwa publicznego – stwierdził Jarosław N.

Tragicnza podróz tygrysów

Jak podała w akcie oskarżenia prokuratura, pod koniec października 2019 r. ciężarówka z dziesięcioma tygrysami wiezionymi z Włoch do Rosji dotarła na przejście graniczne w Koroszczynie. Białoruskie służby graniczne odmówiły wjazdu ciężarówki ze zwierzętami na Białoruś ze względu na brak wymaganych w tym kraju urzędowych certyfikatów weterynaryjnych wystawionych przez włoskie służby, a dodatkowo kierowcy nie mieli aktualnych wiz. Transport został cofnięty.

Od 26 do 30 października tygrysy przebywały w samochodzie w terminalu w Koroszczynie, jedno zwierzę padło. Dziewięć tygrysów, które przeżyły transport, przewieziono do ogrodów zoologicznych w Poznaniu i Człuchowie, skąd część z nich trafiła dalej do azylu w Hiszpanii.

Śledczy oskarżyli w tej sprawie pięć osób. Podejrzani przebywają na wolności. Zastosowano m.in. poręczenia majątkowe wobec kierowców. Za zarzucane oskarżonym czyny grozi do trzech lat więzienia.

Autor: Piotr Nowak