Tragedię Elżbiety Rozłuckiej odkryli przypadkiem inspektorzy straży dla zwierząt. Podczas rutynowej kontroli odkryli, że kobieta żyje od trzech lat w oborze w podwarszawskiej wsi Krawcowizna, bo do domu nie wpuszcza jej mąż. Jak podała stacja TVN Warszawa, mężczyzna wygonił ją, bo doniosła na policję że jest bita.

Reklama

Strażnicy pojechali na miejsce sprawdzić czy sytuacja pani Elżbiety poprawiła się. Tymczasem na ich widok kobieta zamknęła bramę na kłódkę i uciekła. Mateusz Janda, komendant straży, podejrzewa że kobieta panicznie boi się męża."Kiedy byliśmy u niej tydzień temu mówiła, że już raz ją skatował" – przyznaje strażnik.

Tymczasem nadal nic nie robią urzędnicy. Okazuje się, że pomoc uzależniają od zgody męża. "Pani Rozbicka dostanie wszelką pomoc jaką obiecałyśmy; remont mieszkania i umeblowanie. Jednak tylko wtedy, gdy właściciel - czyli mąż pani Elżbiety - wyrazi na to zgodę. Jeśli nie wyrazi, to wtedy udzielimy tylko pomocy podstawowej" – powiedziała Elżbieta Orzechowska z ośrodka pomocy społecznej.