Wypowiedź przedstawicielki branży IT w radiu TOK FM traktuje o stosunku pracowników tej branży do mniej zamożnych, do których z kolei Prawo i Sprawiedliwość dostosowało szereg programów socjalnych, w tym m.in. 500 plus.

Plany PO po objęciu władzy. Specjaliści IT skorzystają

"Gazeta Wyborcza" ujawniła plany Platformy Obywatelskiej po tym, jak partia Donalda Tuska wraz z pozostałymi koalicjantami sformułuje rząd i tym samym dojdzie do władzy. Gazeta opisała, że PO ma zamiar wrócić do zryczałtowanej składki zdrowotnej. I na tej zmianie skorzystają właśnie ludzie pracujący w branży IT. Zarabiają oni bowiem nie małe pieniądze. Jeden z polityków Platformy Obywatelskiej oceniał wówczas, że specjaliści IT należą do ludzi o najwyższych kwalifikacjach. Naszym zadaniem powinno być ich zatrzymywanie, aby przyczyniali się do zwiększania technologicznego rozwoju kraju - mówił dziennikowi.

Reklama
Reklama

Z kolei w ocenie - cytowanego przez portal radia - eksperta wprowadzone przez PO zmiany będą oznaczały, że osoba zarabiająca do 60 tys. zł brutto rocznie, w skali miesiąca zyska blisko 300 złotych. Im większe zarobki, tym więcej będzie zostawać w kieszeni. W przypadku osób, których wynagrodzenie w ciągu roku osiąga 300 tys. zł brutto oszczędność wyniesie nawet 530 zł w miesiącu. Na okrągły 1 tys. zł miesięcznej oszczędności może za to liczyć zarabiający w skali 300 tys. zł brutto.

Na wieść o zmianach w sieci zawrzało. Część internautów zarzuca PO, że w ten sposób zwiększy nierówności społeczne. Ale co macie do nierówności społecznych? "Wszystkim po równo" już było i skończyło się tym, że wszyscy byli mierni. Jeśli zarabiam 15 tys. zł miesięcznie, to chyba nazywa się to przedsiębiorczość i trzeba ją promować, a nie miernotę? - podnosili informatycy.

Programistka: Podatki są daniną na patolę albo biedotę

Agaty Płatek nie dziwi oburzenie pracowników IT. Wylatują z ust głównie dwudziestoparolatków, którzy uzyskali samodzielność finansową w czasach wielkiego rozdawnictwa PiS - tłumaczy w rozmowie z radiem. Na zewnątrz naszej bańki były odpalane programy socjalne jak 500 plus, a wewnątrz rosło poczucie krzywdy. Bo jak zarabiasz ponad 10 tys. zł, to podatki są już daniną na "patolę" albo "biedotę". Czyli tych, którzy biorą np. piątkę brutto – ocenia.

Na pytanie dziennikarza, skąd u młodej programistki pojawił się taki sposób myślenia, odpowiada: Łatwiej byłoby zapytać: gdzie go nie ma? Przecież w Polsce wszyscy mają składki i podatki za zło. Słyszałam to w domu, w szkole na lekcjach przedsiębiorczości, a potem w robocie. Powtarzają to politycy, przedsiębiorcy, celebryci, ekonomiści, no wszyscy. Również nauczyciele i pielęgniarki, które mają z nich wypłacane pensje. A skoro składki i podatki są złem, to ich rozdawanie też nim jest. Gdy pielęgniarki czy nauczyciele dostają podwyżki z naszej kasy, to patrzymy na nich wrogo. Bo czujemy się lepsi. Z pensją powyżej 10 tysięcy tylko się umacniałam w takim poczuciu.

"Programista to właściwie elita"

Można powiedzieć, że to historia o kluczniku, który daje dostęp krajowi i jego gospodarce do lepszego świata. Krótko mówiąc: specjalista IT to nie jakiś wuefista, który nie ma wpływu na tempo rozwoju gospodarki, tylko ktoś znacznie bardziej użyteczny, właściwie elita - wspomina czasy, kiedy to była przekonana o swojej wyższości.

Podkreśla jednak, że założenie zbudowane na tym, że rozwój Polski jest uzależniony od rozwoju specjalistów z branży IT jest mitem. Miło się czyta, gdy twitterowi czy medialni eksperci robią z nas "najbardziej kreatywnych" i "młodych z największymi kwalifikacjami", którym nie można podcinać skrzydeł podatkami. Ale piszą tak, bo sami chcą płacić mniej, a głupio im mówić w swojej sprawie. Dlatego znajdują "młodych i dobrze rokujących", żeby na naszych plecach dowieźć fajne dla siebie rozwiązania. Więc odpowiadam: "Zsiadać z moich pleców, panowie! Bo ja już mocno wątpię w to, że jestem lepsza od siostry swojego 'starego', od której zarabiam ze trzy razy więcej" - ocenia Agata.

"Podatki powinny być minimalne, składki na ZUS dobrowolne"

Okazuje się, że nie wszyscy programiści podzielają opinię Agaty. Maciej Adamczyk - nomen omen "kolega po fachu" Agaty - jest zdania, że składki na ZUS powinny być dobrowolne, zaś wysokość podatków minimalna.Jeśli ktoś ma ochotę płacić wyższe daniny, to powinien mieć taką możliwość. Chociaż nie wierzę, że jest takich wielu. Na dłuższą metę podatki odbierają chęci do rozwoju i moce przerobowe. Można się zniechęcić. Co państwu polskiemu z tego, że zajedzie takich jak ja i naszym kosztem dofinansuje przeciętniaków? Ale nie wiem, czy chcesz tego słuchać, bo po ośmiu latach rządów PiS to chyba już niepoprawne politycznie - opowiada w rozmowie z TOK FM Maciej.

Dopytywany o źródła takiego myślenia, stwierdza: Ono jest chyba oczywiste i naturalne dla każdego. Już w dzieciństwie dostawałem słodycze za dobre wyniki w szkole, a gdy musiałem dzielić się z bratem tymi "cuksami", to traciłem motywację do nauki. I tak jest przez całe życie.

Gdy powiesz, że to niezbyt chrześcijańskie podejście, to się nie zgodzę. Bo chodzi o to, żebym zgarnął wszystkie te "cuksy" za swoje osiągnięcia, a potem sam nimi się podzielił. Przecież wiem najlepiej, komu chcę je dać. Lepiej niż głupie państwo. Oczywiście, jakieś podatki powinny być, bo trzeba utrzymywać szpitale, szkoły i drogi - dodaje.

Programista: Państwo jest głupie

Na pytanie dlaczego jest zdania, że "państwo jest głupie" programista odpowiada: Państwo jest takie, jak jego przeciętniacy, czyli większość wyborców. Podkreśla, że szczególnie widoczne było to w okresie rządów Prawa i Sprawiedliwości. PiS na rekordową skalę przelewało miliony złotych partyjnym kolegom ze spółek Skarbu Państwa. Ten, kto własną ciężką pracą może zarobić milion, wkurza się, gdy głupie państwo zabiera mu kasę, by mnożyć swoich Obajtków. Bo wie, że Obajtki sami nic nie osiągną. Ale przeciętniak macha na to ręką. Ważne jest dla niego, że dostaje 500 plus i inne wyprawki. Nie wiem, czy po wyborach państwo zmądrzeje. Wątpię. Co mi z tego, że Tusk zostawi w mojej kieszeni kilka stów ze składki zdrowotnej i kolejną kasę ze zwiększenia kwoty wolnej, skoro i tak za moje podwyższy o 20 proc. pensje w budżetówce? Pewnie też narobi swoich Obajtków. To zniechęca do wiary w państwo i sens płacenia podatków – stwierdza.

Poproszony przez dziennikarza o zdefiniowanie wspomnianego "przeciętniaka" rozmówca radia mówi, że w jego ocenie to ludzie, którzy w pracy idą po najmniejszej linii oporu. Nie mają zamiaru rozwijać się zawodowo, a mimo to wystawiają rękę po podwyżkę. I jeszcze krzyczą: "Mocniej opodatkować najlepiej zarabiających, bo z tego sfinansuje się dla nas różne wyprawki!" - ocenia Maciej. Nie mam na myśli całych grup zawodowych, bo w każdej pewnie da się znaleźć wyróżniające się jednostki. Chodzi o przeciętniaków, których wychowuje głupie państwo. Ono ma filozofię, że jak za dużo pracujesz i za bardzo się rozwijasz, to musisz płacić więcej - podkreśla.

Jak zaznacza, "wystarczy, że państwo powstrzyma mnożenie się Obajtków". Wtedy starczy na szkoły i szpitale - podsumował.