Do tej tragedii doszło we wtorek w jednym z mieszkań w Zgorzelcu. 7-tygodniowe niemowlę zostało zaatakowane przez psa rasy bulterier. Dziewczynka w ciężkim stanie trafiła do szpitala. Niestety jej życia nie udało się uratować.
Nie ma czegoś takiego jak groźna rasa psów - podkreśla w rozmowie z Dziennik.pl behawiorysta Krzysztof Tatar. Trener psów dodaje, że zawsze za dziecko i czworonoga odpowiada osoba dorosła.
Rasa psa, która jest bardzo energiczna, wymaga doświadczenia i wiedzy praktycznej - słyszymy.
Pies zaatakował dziecko. 7-tygodniowe niemowlę zmarło
Na pytanie o możliwe przyczyny ataku psa na dziecko, ekspert odpowiada, że jest ich bardzo dużo i jako przykłady podaje: stan zdrowia psa, jego dieta, pochodzenie psa. Krzysztof Tatar podkreśla, że istotne jest to, czy pupil pochodził z pseudohodowli, czy jednak miał rodowód FCI.
Dalej ekspert wylicza, że istotne jest też długość spacerów oraz miejsca, w których się one odbywały. Może pies miał na ciele punkty bardziej wrażliwe - dodaje rozmówca Dziennik.pl i zaznacza raz jeszcze, że czynników ataku psa na dziecko jest wiele.
Krzysztof Tatar przypomina też o tym, że psa trzeba odpowiednio przygotować do pojawienia się małego dziecka w domu. Są specjalne sesje z behawiorystą, który przychodzi do domu i pomaga - wyjaśnia behawiorysta i zaznacza, że takie treningi powinny mieć miejsce przed wprowadzeniem się małego dziecka, a także w momencie samego wejścia, jeśli istnieje taka potrzeba. Zwycięstwo wymaga przygotowania - dodaje.
Niemowlę zagryzione przez psa. Zwierzę jest już w schronisku
Rzecznik Prokuratury Okręgowej w Jeleniej Górze prok. Tomasz Czułowski w rozmowie z Polską Agencją Prasową poinformował, że "pies został przewieziony od schroniska, gdzie będzie poddany obserwacji przez specjalistów - behawiorystę, który ocenie jego zachowania, reakcje".
Krzysztof Tatar mówi nam, że teraz o losie psa zadecyduje prokuratura i sąd. Zwierzę może zostać uśpione.
Wcześniej prok. Tomasz Czułowski informował też o tym, że zgorzelecka prokuratura prowadzi w tej sprawie śledztwo w kierunku narażenia na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia. To jest początkowy etap postępowania; czynności prowadzone są w spawie, nie zaś przeciwko komuś; nikomu nie postawiono zarzutów - wskazał. Z informacji śledczych wynika, że w mieszkaniu, w którym doszło do tragedii, przebywali: niemowlę, jego rodzice oraz pies. Dorośli od razu wezwali pogotowie ratunkowe.