Gazeta.pl zapytała biuro prasowe Urzędu Marszałkowskiego Województwa Lubelskiego o groźby, o których mówił Ziobro, ale otrzymała jedynie komunikat: "Urząd nie ma wiedzy o wiadomościach bądź mailach wpływających do Centrum Onkologii Ziemi Lubelskiej. Takie pytanie należy kierować bezpośrednio do jednostki".

Reklama

W wywiadzie dla "Sieci" były minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro mówił tak: - Operacja wstępnie była zaplanowana bądź w Lublinie, bądź w Zakopanem, u doskonałych specjalistów. Ale potem uznałem, że dalej muszę leczyć się za granicą. Punktem przełomowym była rozmowa ze śp. prof. Starosławską, która przyszła do mnie przerażona, mówiąc, iż dostaje e-maile z groźbami, nie tylko wobec niej, lecz także całego szpitala. Ta wspaniała lekarka, onkolog, nigdy wcześniej nie spotkała się z niczym takim, to było dla niej szokiem. Poczułem dużą przykrość, że przeze mnie ma takie nieprzyjemności, a było tego więcej. Uznałem, że nie mogę narażać lekarzy i szpitali na takie szykany. Zdecydowałem się na operację za granicą, którą opłaciłem z własnych oszczędności. Był to zwykły szpital, nie żadna, jak niektórzy sugerują, ekskluzywna klinika.

Jak dowiedziała się Gazeta.pl, operacja odbyła się w jednym ze szpitali w Brukseli. W grę wchodziły też inne placówki - również poza Europą - ale zdecydowano się na tę, z której można do Polski wrócić samochodem.