W uroczystościach - obok bliskich poległych, ich kolegów - bierze udział prezydent Andrzej Duda, marszałek Sejmu Elżbieta Witek oraz przedstawiciele lokalnych i regionalnych władz. Przed mszą prezydent odwiedził kopalnię Piast w Bieruniu, gdzie oddał hołd uczestnikom najdłuższego w powojennej historii górnictwa podziemnego strajku w grudniu 1981 roku.
Położony w pobliżu kopalni katowicki kościół pw. Podwyższenia Krzyża Świętego powstał jako swoiste wotum po tej największej tragedii stanu wojennego. Popołudniowej mszy przewodniczy metropolita warszawski kard. Kazimierz Nycz, który także wygłosi homilię. Później uczestnicy uroczystości przejdą pod Krzyż-Pomnik przy kopalni, gdzie zostanie odczytany Apel Poległych oraz zostaną złożone wieńce i kwiaty.
Uroczystości upamiętniające górników z Wujka trwają w Katowicach od rana. Na kilka godzin przed oficjalnymi obchodami pod Krzyż-Pomnik przybiegło kilkuset uczniów, wraz z opiekunami, z kilkudziesięciu szkół województwa śląskiego. Biegacze mieli koszulki z wizerunkami zastrzelonych w Wujku.
Organizatorami rocznicowych obchodów, którym patronuje prezydent Andrzej Duda, są Społeczny Komitet Pamięci Górników KWK Wujek w Katowicach Poległych 16 grudnia 1981 r., Zarząd Regionu Śląsko-Dąbrowskiego NSZZ Solidarność oraz Śląskie Centrum Wolności i Solidarności, które - po wartej kilkanaście milionów zł rozbudowie - oficjalnie otworzyło w czwartek nową, multimedialną wystawę stałą.
Pacyfikacja Wujka
Pacyfikacja Wujka była największą tragedią stanu wojennego. Protest w kopalni rozpoczął się na wieść o zatrzymaniu szefa zakładowej Solidarności Jana Ludwiczaka. 16 grudnia czołgi sforsowały kopalniany mur, a uzbrojone oddziały ZOMO wkroczyły na teren zakładu. Potem do akcji wprowadzony został pluton specjalny ZOMO, padły strzały. Na miejscu zginęło sześciu górników, jeden umarł kilka godzin po operacji, dwóch kolejnych na początku stycznia 1982 r.
W czerwcu 2008 r. Sąd Apelacyjny w Katowicach skazał prawomocnie byłego dowódcę plutonu specjalnego Romualda C. na 6 lat więzienia, a 13 jego podwładnym wymierzył od 3,5 do 4 lat więzienia. Wniesione kasacje oddalił w 2009 r. Sąd Najwyższy - wyrok stał się ostateczny blisko 28 lat po tragedii.