Bogdan Rymanowski udzielił wywiadu "Rzeczpospolitej". Wspomina w rozmowie tragiczną sobotę 10 kwietnia 2010 roku. Miał wolne, o tragedii dowiedział się z żółtego paska TVN24. Chwilę później był już w stacji.

Reklama

- W takim momencie nie wiadomo, jak i o czym rozmawiać. Chyba nie miałem trudniejszego testu, odkąd zacząłem pracować jako dziennikarz - mówi Rymanowski.

Dalej krytykuje nie tylko kolegów po fachu ale i państwowych ekspertów oraz śledczych odpowiedzialnych za wyjaśnianie katastrofy.

Dziennikarzom zarzuca, że byli zbyt delikatni. Sam przyznaje, że zbyt rzadko zadawał trudne pytania. Mówi, że politycy PO źle przyjmowali jakiekolwiek pytania dotyczące choćby hipotezy o zamachu.

- Niektórzy z nich nawet samo zadanie pytania o to, czy możliwa jest inna wersja wydarzeń niż wina pilotów i awaria uznawali za jakiś przejaw oszołomstwa. Teraz widzę, że za rzadko zadawałem to pytanie. Byli też dziennikarze, którzy uznali się za obrońców jedynie słusznej wersji, zamiast robić to, co jest ich obowiązkiem, czyli wątpić - mówi Rymanowski.

O raporcie komisji Jerzego Millera wypowiada się niezwykle krytycznie. Twierdzi, że cały raport to materiał oparty na tym co łaskawie przekazali nam Rosjanie. Nie licząc badań dotyczących uprawnień pilotów, ich szkolenia czy analiz psychologicznych - dodaje.

Niewiele lepiej ocenia działania wojskowej prokuratury. CZYTAJ WIĘCEJ >>>>

Rymanowski udzielił wywiadu przy okazji książki, jaką wydał wraz z Małgorzatą Wasserman, jest też autorem książki o esbecji. Na pytanie o to, "dlaczego robi rysy na wypolerowanym wizerunku III RP" odpowiada: Jestem dziennikarzem i moim pieprzonym obowiązkiem jest szukać prawdy.