Reporterom "Superwizjera" TVN udało się dotrzeć do nieznanych wcześniej opinii publicznej dokumentów. Ma z nich wynikać między innymi, że kontrolowany przez Aleksandra Gudzowatego bank BWE prał pieniądze rosyjskiej mafii, a firma Bartimpex, której jest właścicielem, przelała w 2000 roku na konta SLD milion złotych.

Reklama

>>> Gudzowaty: Wszyscy ludzie lewicy są źli

Dokumenty, o których mowa, Gudzowaty widział podczas spotkania z reporterem TVN. Zgodził się na wyemitowanie wywiadu, ale później tę zgodę wycofał. Fragmenty rozmowy, ze względu na swe znaczenie, i tak zostały jednak opublikowane.

Aleksander Gudzowaty na początku lat 90. zaczął prowadzić interesy z rosyjskim gazowym gigantem Gazpromem. Chodziło o budowę gazociągu Jamał, łączącego złoża na Syberii z Europą Zachodnią. Jak zawsze w przypadku tak strategicznych przedsięwzięć, w tym przypadku działaniom firmy Gudzowatego Bartimpeksowi przyglądał się polski kontrwywiad. I na podstawie zgromadzonych danych doszedł do wniosku, że firma ta buduje w Polsce rosyjskie lobby.

Reklama

Ówczesny szef kontrwywiadu Konstanty Miodowicz w piśmie do premiera (był nim wtedy Waldemar Pawlak) zasugerował, że Bartimpex współpracuje z rosyjską mafią.

"Trzeba być skończony głupkiem, żeby posądzić mnie o mafijność. Im chodziło o to, żeby nas z gazu wysadzić i to była ich mafijna działalność" - odpowiadał na zarzuty Gudzowaty podczas rozmowy z dziennikarzem TVN. Kim są "oni". "To polska mafia i jedną rzecz mogę o niej panu powiedzieć. Ci ludzie mają bardzo ciemne podniebienia, ale są bardzo inteligentni. Ich bezkarność świadczy o tym, że są dobrzy. Dlaczego grożono mi zabójstwem, dlaczego chciano porwać mojego syna?" - pyta dzisiaj biznesmen.

>>> Gudzowaty: Oleksy chciał wrobić syna Millera

Reklama

Sam Waldemar Pawlak notatki z początku lat 90. nie pamięta. Ale kiedy przekazywał mu ją Konstanty Miodowicz, musiała zrobić na nim wrażenie, bo poprosił służby o pogłębienie tego materiału. Czy możliwe, że podczas negocjacji Rosjan z Polską dotyczących budowy gazociągu jamalskiego padł argument ze strony rosyjskiej, że powstanie on tylko jeśli w biznesie starczy miejsca dla Gudzowatego? Tak uważa Piotr Niemczyk, zastępca szefa zarządu wywiadu UOP w latach 1993-1994.

"Ten kudłaty Niemczyk panu tak powiedział? Nie wypada powiedzieć w telewizji, że pieprzył, więc powiem, że nie wiedział co mówi. (...) Te barany wyciągają wniosek, że jak ja żyłem dobrze z Rosjanami, to oni mi pomagali. Przecież bardziej prymitywnego wniosku nie można wyciągnąć" - podsumowuje całą sprawę Gudzowaty.

Reporter "Superwizjera" dotarł też do człowieka, który swoich powiązań z Gudzowatym nie ukrywa. To Rosjanin Andriej K., znany polskim służbom jako przestępca i bliski współpracownik Siemiona Mogilewicza, szefa największej rosyjskiej organizacji mafijnej, tzw. mafii sołncewskiej. Andrzej K. w rozmowie z dziennikarzem potwierdził, że znał Gudzowatego osobiście. "Były interesy o charakterze bankowym i logistycznym" - opowiadał. O samym Gudzowatym mówił, że to człowiek bardzo niewychowany, który krzyczał na współpracowników. Fakt, że K. prowadził interesy z Gudzowatym potwierdza też była dyrektor kontrolowanego przez Gudzowatego banku BWE. Zaznacza, że K. był traktowany jako szczególny klient - nie do ruszenia.

W rozmowie z reporterem TVN biznesmen zaprzeczył jednak by prowadził interesy z K. Ale z dokumentów, do których dotarł "Superwizjer" wynika, że BWE przelewał pieniądze firmy Andrieja K. do "rajów podatkowych". Gudzowaty utrzymuje, że o przelewach nie miał pojęcia.

Biznesmen nie pamiętał też innego przelewu. W 2000 roku na konta SLD z Bartimpeksu przelano milion złotych. Kolejne miliony dla Sojuszu miała przekazać blisko powiązana z Gudzowatym firma Karpaty. W jej władzach zasiadał wówczas przyszły premier Marek Belka. Gdy właściciel Bartimpeksu zapoznał się z kserokopią przelewu przyznał tylko: "Wszystko się zgadza, oprócz pamięci".

Później jednak, po serii telefonów, udało mu się ustalić, że pieniądze rzeczywiście wysłano, ale Sojusz je zwrócił. Biznesmen pamięta za to inną wpłatę. W 1995 roku współfinansował kampanię Lecha Wałęsy. Ale prezydentem został Aleksander Kwaśniewski, a ludziom ze wschodu miało się ponoć nie spodobać, że pieniądze Gudzowatego poszły tak naprawdę na montowanie "afery Olina" (na chwilę przed zaprzysiężeniem Kwaśniewskiego wybuchła informacja, że ówczesny premier Józef oleksy współpracował z rosyjskim wywiadem). Czy niezadowolenie sięgnęło takiego pułapu, że płatni zabójcy z Kaliningradu przyjęli wówczas zlecenia na polskiego biznesmena?