"Doskonale zapamiętałem twarz faceta, który mierzył do mnie z karabinu. To był Dziewulski" - mówi DZIENNIKOWI Marian Srebrny, dziś pracownik naukowy UW. "Są trzy osoby, które mogą to potwierdzić w sądzie" - dodaje Srebrny. I wylicza: "ja , Emil Broniarek i jego mama. Srebrny uważa, że gdy sprawa ujrzy światło dziennie, zgłoszą się inni świadkowie".

Pacyfikacja Ursusa nastąpiła w nocy z 14 na 15 grudnia 1981 r. Strajkujący nie stawiali oporu. Dziewulski przyznaje, że był w Ursusie, ale nie brał udziału w pacyfikacji zakładu.

"Jakieś kłamstwo się rozeszło, że byłem w ZOMO i pacyfikowałem Ursus. To wyjątkowo świńskie kłamstwo, bo nigdy nie byłem w ZOMO, tylko w wydziale kryminalnym, a potem w jednostce antyterrorystycznej" - broni się były poseł.


Dziewulski wymachiwał mi bronią przed nosem

Zbigniew Krzyżanowski: Skąd pan wie, że to Jerzy Dziewulski pacyfikował Ursus w stanie wojennym?

Emil Broniarek*: Ja tam byłem. A Dziewulski chwalił się w Sejmie Zbyszkowi Bujakowi, jak to mu łatwo poszło.

Ale on twierdzi, że poznałby go tylko Bóg, bo był w kominiarce.
To Dziewulski kłamie, bo stał przed nami. Pamiętam, jak podjechali pod drzwi hali. Drzwi były zakręcone cienkim drutem miedzianym, a oni długo nie mogli ich rozwalić. Bardzo mnie to zdziwiło.

Nie miał kominiarki?
Nie miał. Kominiarki to oni teraz noszą. Szkoda, że nie żyje Jan Józef Lipski, bo on też tam był. A Dziewulski bronią nam przed nosem wymachiwał. Miał pistolet maszynowy. Chyba Raka. Przyglądałem mu się dokładnie, bo w duchu sobie mówiłem, że jak przeżyję, to się z nim rozliczę za to wymachiwanie pistoletem.

Dziewulski twierdzi, że powiedział Bujakowi w Sejmie, że jego rola w Ursusie polegała na przecięciu specjalnymi nożycami kłódki na drzwiach i nic więcej.
Tam nie było kłódki. Wiem, bo to ja drzwi zamykałem, tylko na klamkę, nie było zamka, był tylko drucik. On kłamie, broni swojego tyłka i pieniędzy.

Emil Broniarek jest byłym działaczem Solidarności w Ursusie



















Reklama