14 września 2006 r., kilka minut po godzinie 14. Winda przywozi Józefa Oleksego na piąte, ostatnie piętro eleganckiej kamienicy w Alei Szucha, zamienionej na biuro firmy Bartimpex. Ukryty magnetofon pracuje od pół godziny.
"Przepraszam za spóźnienie, ale znam pana z telewizji ostatnio. Jeśli wykażesz daleko idącą życzliwość, to obiecuję, że będę ci prowiant przynosił (do więzienia - przyp. red.)" - w ten sposób Oleksy wita Gudzowatego. Tak zaczyna się nagranie w siedzibie firmy Gudzowatego.
Tej rozmowy prawdopodobnie by nie było, gdyby nie dwa głośne teksty DZIENNIKA z 11 i 12 września, których Gudzowaty jest bohaterem.
Pierwszy opowiada o prowokacji, w którą ludzie tajnych służb próbowali w 2003 r. wplątać biznesmena. Sprokurowali fałszywą informację, że Gudzowaty płaci łapówki synowi premiera Leszka Millera. Sprawa uderzała w szefa rządu, który był wtedy ostro skonfliktowany z prezydentem Aleksandrem Kwaśniewskim. Kiedy fałszywa informacja dotarła do Gudzowatego, biznesmen zrobił awanturę na szczytach władzy i zażądał ukarania prowokatorów. Jednak historia została wyciszona przy udziale Pałacu Prezydenckiego.
W drugim tekście opisaliśmy, że dwaj biznesmeni związani z lewicą, Tadeusz Jacewicz i Lech Jaworowicz, próbowali wyciągnąć łapówkę od Gudzowatego. Pieniądze (od 1 do 3 mln dol.) miały iść do młodego Millera. Ta sprawa, podobnie jak pierwsza, rozgrywała się wiosną 2003 r.
Obie historie cytowały inne media. Gudzowaty jest gościem w radiu i telewizji, jego nazwisko pojawia się na pierwszych stronach gazet. Tuż po publikacji drugiego tekstu "Dziennika" do biura Bartimpeksu przychodzi Jaworowicz. Chce się koniecznie zobaczyć z Gudzowatym. Nie zostaje wpuszczony. Ochrona podejrzewa, że chodzi o prowokację. Jeszcze tego samego dnia Gudzowaty, przez pośrednika, dostaje sygnał, że chciałby się z nim pilnie zobaczyć Oleksy. Niedługo potem dzwoni sam polityk i namawia biznesmena na rozmowę, do której dochodzi 14 września. W tej sytuacji Oleksy zostaje potraktowany w Bartimpeksie jako emisariusz wrogich mu sił - oto Jaworowicz odbija się od drzwi, więc grupa, która może chcieć skompromitować Gudzowatego, posyła silniejszego, czyli Oleksego.
Wtedy zapada decyzja o nagraniu rozmowy. W pierwszej części zarejestrowanego spotkania Oleksy wysyła Gudzowatemu czytelny sygnał - źle się stało, że sprawy opisane przez DZIENNIK ujrzały światło dzienne. Oleksy mówi: "Ja cię przyszedłem ostrzec, żebyś cyzelował precyzyjnie przekaz publiczny", "Nie wiedziałem, że jesteś instrumentem w rękach służb". Próbuje wmówić biznesmenowi, że straci na sprawie, bo ludzie będą go mieli za łapówkarza. Przekonuje go, że de facto wziął udział w obaleniu premiera. Gudzowaty odrzuca te argumenty.
W trakcie rozmowy były premier kilkakrotnie próbuje też zdobyć informacje o pewnym istotnym dokumencie. Chodzi o list, który Gudzowaty złożył u notariusza. Opisał w nim szczegółowo kulisy polityczno-biznesowej prowokacji, w którą próbowano go uwikłać w 2003 r. Oleksy chce wiedzieć, co jest w tym piśmie. Daje za wygraną dopiero, kiedy Gudzowaty w ostrych słowach oświadcza, że nic mu nie powie. Biznesmen zgrabnie odwraca role. "Jakieś skandale masz?" - pyta Gudzowaty. Oleksy ma i chętnie się nimi dzieli.
Józef Oleksy próbował ostrzec Aleksandra Gudzowatego, żeby ten nie ujawniał afer na lewicy. Chciał wybadać, jakie haki na polityków ma biznesmen. Ochrona Gudzowatego przewidziała, że były premier przychodzi z taką właśnie misją i potraktowała go jak emisariusza wroga - pisze DZIENNIK.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama