Panie ministrze, czy jest jakaś szansa na to, że Fundusz Kościelny - jak chce tego Episkopat - zostanie przekształcony, a nie zlikwidowany?
Michał Boni: Nie ma takiej możliwości, ani potrzeby. Fundusz ma swoją historię, w 1950 roku był powołany do zupełnie innych celów. Pora najwyższa żeby przestał już funkcjonować i żeby znaleźć nowoczesny model finansowania kościołów i związków wyznaniowych.
A czy bez zgody Episkopatu Polski rząd jest gotów przeprowadzić zmiany związane z Funduszem Kościelnym?
Jesteśmy zdeterminowani w sprawie likwidacji Funduszu Kościelnego. Mam jednak nadzieję, że rozmowy ze stroną kościelną zakończą się dobrym porozumieniem. Dajmy sobie szansę. Na razie nie myślę o awaryjnych rozwiązaniach.
Episkopat uważa, że w sprawie zmian w funkcjonowaniu Funduszu Kościelnego konieczna jest dwustronna umowa pomiędzy rządem a stroną kościelną. Także niektórzy eksperci stoją na takim stanowisku.
Są różne interpretacje prawne. Część ekspertów uważa, że jest ona konieczna, część wyraża opinie przeciwne. Jeśli ktoś z góry zakłada, że nie da się tego zrobić ustawą, to znaczy, że jest słabym prawnikiem. Dlatego, że nawet, jeżeli zostanie podpisana taka umowa, to i tak konieczne będzie uchwalenie odpowiedniej ustawy. W Polsce prawa nie zmienia się poprzez umowy pomiędzy państwem a Kościołem, ale przez ustawy sejmowe. Takie mamy w Polsce prawo i tego się trzymajmy. Nikt nie powiedział, że nie pójdziemy drogą umowy, skoro pracujemy poprzez zespoły konkordatowe. Dajmy sobie szansę na porozumienie.
Czyli niewykluczone, że będzie ta umowa?
Na razie rozmawiamy o meritum sprawy. I prosimy o opinie, bo czas też ma znaczenie. Jest wola dialogu po stronie kościelnej, więc będziemy go prowadzili.
Według Kościoła katolickiego, ewentualną umowę pomiędzy Episkopatem a rządem musi zaakceptować Watykan. Co pan o tym sądzi?
Jesteśmy autonomicznym państwem. Możemy używać różnych form porozumiewania się, ale nie może być tak, że zmiany wewnętrzne w danym państwie są zależne od tego czy jeszcze inne państwo o tym zdecyduje. To nie wchodzi w grę. Myślę, że akceptacja Stolicy Apostolskiej dla tego rozwiązania będzie pro forma, ponieważ mechanizmy konkordatowe działają w ten sposób, że przedstawiciele strony kościelnej będą mieli upoważnienie do tych rozmów, tak jak ja mam upoważnienie rządu.
Czy propozycja odpisu podatkowego 0,3 proc. jest ostateczna? Strona kościelna uważa, że ta stawka, podobnie jak w innych krajach, powinna być wyższa.
W świetle ustawy o finansach publicznych, kiedy Polska jest objęta procedurą nadmiernego deficytu, rząd nie może zaproponować rozwiązania podatkowego, które zmniejszyłoby dochody do budżetu. Można wprowadzić zmianę, która będzie dotyczyć takiej kwoty, jaką obecnie przeznaczamy na ten cel. Nasza propozycja jest tak skalkulowana. Ale to jest rozwiązanie, które obowiązuje w określonym czasie. My musimy najpierw podjąć decyzję co do mechanizmu finansowania. Jak będzie zgoda w tej sprawie, to wtedy będziemy analizować. Na razie mówimy o odpisie w wysokości 0,3 i jeszcze nikt formalnie nie zgłosił wyższej stawki.
Mniejsze kościoły i związki wyznaniowe zgłaszają obawy dotyczące problemów finansowych, które mogą je dotknąć po likwidacji Funduszu.
Rozpoczęliśmy bilateralne rozmowy. Niektóre kościoły i związki wyznaniowe sygnalizują, że obawiają się, iż odpis podatkowy 0,3 proc. nie da im finansowania na taki samym poziomie, jak obecnie. Będziemy się nad tym zastanawiali. Są kraje, w których wprowadzenie tego rozwiązania związane było z okresami przejściowymi. Drugą podnoszoną kwestią jest obawa o pewną stygmatyzację osób przekazujących odpis podatkowy, ale przypominam, że obowiązuje tajemnica skarbowa, a poza tym kościoły i związki wyznaniowe otrzymywałyby pulę pieniędzy, a nie informacje, kto na nie wpłacił. To jest informacja chroniona.
Czy możliwa jest jakaś rekompensata dla mniejszych kościołów i związków wyznaniowych?
Jeżeli okaże się w rozmowach bilateralnych, że w pierwszym okresie mogą wystąpić kłopoty z finansowaniem, to będziemy się zastanawiali, czy można im jakoś pomóc. Najpierw musimy mieć jednak przegląd wszystkich opinii, by zastanowić się, jaka będzie pełna propozycja.
Kiedy ma być gotowy projekt ustawy likwidującej Fundusz Kościelny?
Chcemy działać sprawnie. Nie będziemy nadmiernie przeciągać prac, powinny one potrwać miesiąc - półtora. Ale to będzie wymagało otwartości, więc nie będę radykalnie narzucać tego terminu.
A jak pan skomentuje dystansowanie się koalicyjnego PSL wobec propozycji zmian w Funduszu Kościelnym, padają np. sformułowania, że pan wychodzi przed szereg?
Nie wychodzę przed szereg. Było w expose premiera Donalda Tuska jasno powiedziane o likwidacji Funduszu Kościelnego i o usamodzielnieniu płacenia składek. Podczas posiedzenia Rady Ministrów premier jeszcze raz powiedział, że skoro głosowaliśmy nad expose, to głosowaliśmy także nad jego treścią. Więc propozycja, którą przedłożyłem, w pewnym sensie jest propozycją z nawiązką, ponieważ tworzy model wyrównania strat związanych z likwidacją Funduszu. Likwidując Fundusz Kościelny i usamodzielniając płacenie składek równocześnie proponujemy możliwość odpisu podatkowego. Więc ja nie mam żadnego dyskomfortu związanego z tym, że wyszedłem przed jakikolwiek szereg i myślę, że koledzy z PSL powinni dokładnie analizować wszystko, zanim cokolwiek na ten temat akurat powiedzą.
Rozumiemy, że liczy pan na lojalność koalicjanta w realizacji tego postulatu?
Zobaczymy.
Ale SLD i Ruch Palikota też nie popierają waszej propozycji, bo uważają, że daje Kościołowi za dużo, więc trzeba będzie znaleźć większość w Sejmie dla przegłosowania tego projektu.
Ta propozycja jest bardzo ważną zmianą w sensie cywilizacyjnym i dyskutowanie o tym w wymiarze polskiego dyskursu politycznego, czyli emocji, które żyją 24 godziny, nie ma sensu. To jest bardzo ważne przedsięwzięcie i powinniśmy w dobrym klimacie znaleźć sojuszników dla jego realizacji. Jeśli osiągniemy porozumienie ze stroną kościelną, to nie sądzę, żeby ktoś z PSL miał coś przeciw.