Podsekretarze stanu będą włączeni do korpusu służby cywilnej, co ma poprawić efektywność administracji rządowej. Tak brzmi uzasadnienie projektu ustawy o zmianie ustawy o służbie cywilnej oraz niektórych innych ustaw. Dziś rozpatrzy go Stały Komitet Rady Ministrów.
Wspomniane osoby nie będą zaliczane do tzw. „R”, czyli kierowniczych stanowisk państwowych. Ale wchodząc do korpusu służby cywilnej, zyskają prawo do nagród, a także innych przywilejów, np. dodatkowego wynagrodzenia rocznego.
Pieniądze dla ministrów
Z kolei ministrowie i sekretarze stanu stracą prawo do nagród, które w ostatnim czasie sobie przyznawali. Ci drudzy, jeśli będą jednocześnie parlamentarzystami, mogą za to liczyć (poza wynagrodzeniem wiceministra) na 60 proc. uposażenia posła lub senatora. Ale dopiero po 18 miesiącach od uchwalenia nowelizacji, czyli dopiero od kolejnej kadencji.
Dla podsekretarzy trzeba będzie określić już teraz dodatkowe stanowisko i uposażenie. Co do zasady, musi być ono wyższe od tego, które dziś otrzymują dyrektorzy w służbie cywilnej. Ich średnia płaca to 13 tys. zł brutto, a wynagrodzenie zasadnicze podsekretarza – niespełna 10 tys. zł. Dzięki przejściu na najwyższy szczebel w hierarchii urzędniczej dostaną wyższe gratyfikacje. Osoby na te stanowiska będą powoływane i odwoływane na takich samych zasadach jak dyrektorzy (bez konkursu). Szczegóły dotyczące nowych stanowisk urzędniczych dla podsekretarzy, a także wysokość wynagrodzenia poznamy, gdy do konsultacji trafi projekt nowelizacji rozporządzenia prezesa Rady Ministrów w tej sprawie (z 29 stycznia 2016 r., Dz.U. poz. 125).
Szef służby cywilnej
Projekt ustawy dotyczy też szefa służby cywilnej, obecnie jest on w randze podsekretarza. Jego stanowisko zostanie przeniesione do korpusu i umieszczone w grupie dyrektorskich stanowisk w służbie cywilnej. – Ranga szefa służby cywilnej nieformalnie i tak od lat sprowadzała się do bycia dyrektorem departamentu w kancelarii premiera – zauważa Sławomir Brodziński, były szef służby cywilnej. Autorzy projektu tłumaczą, że politycznym i konstytucyjnym zwierzchnikiem korpusu SC jest premier, a podlegający mu i kierujący w jego imieniu korpusem szef powinien być „pierwszym urzędnikiem”.
Sami zainteresowani różnie oceniają te propozycje. Dla jednych pomysł przesunięcia podsekretarzy do służby cywilnej jest niezrozumiały. – Podsekretarz nie będzie apolityczny. Jeśli przychodzimy do Sejmu i bronimy rządowych projektów ustaw, to jesteśmy atakowani politycznie i w taki sposób odpieramy ataki – mówi jeden z nich. Ale inny zauważa: – To logiczna kontynuacja zmian wprowadzonych w odniesieniu do dyrektorów i wprowadzenia zasady powoływania ich bez konkursów.
Po zmianach na szczycie służby cywilnej powstanie klasa dyrektorów i podsekretarzy stanu pochodzących ze wskazania rządzącej większości. – To raczej porządkowanie systemu niż wprowadzenie nowych rozwiązań – mówi jeden z członków rządu.
Nowy status może być korzystny finansowo dla wielu obecnych podsekretarzy stanu, bo często zarabiali mniej niż podlegli im dyrektorzy. Wątpliwości może budzić zakaz zasiadania w radach nadzorczych firm podległych poszczególnym resortom. Jako generalną zasadę trudno go kwestionować, bo chodzi o to, by nie było kolekcjonerów posad. Ale skoro resort ma być reprezentowany w strategicznych spółkach przez dyrektora, to czy nie lepiej by było, żeby w tych najważniejszych był to podsekretarz stanu? Można wprowadzić zasadę, że nie przysługuje mu za to wynagrodzenie.
Prezent dla następców
Ustawa będzie miała poważne konsekwencje polityczne. Znacząco wzrosną zarobki posłów – sekretarzy stanu. Ale to rozwiązanie ma wejść w życie dopiero od kolejnej kadencji, żeby nie było zarzutów, że władza podwyższa sobie wynagrodzenia. Co ważniejsze, przyszły rząd będzie dziedziczył cały skład podsekretarzy stanu. Dziś oni, podobnie jak i sekreterze, w momencie dymisji rządu składają rezygnacje, a premier ma trzy miesiące na ich przyjęcie bądź nie. A po zmianie nie będzie już automatycznych dymisji. I jeśli po najbliższych wyborach zmieni się władza, to nowa ekipa dostanie w spadku zespół wysokich urzędników obecnego gabinetu. To powód, dla którego opozycja krytycznie patrzy na nowelizację. – Służbę cywilną, którą zdemontowali w tej kadencji, chcą zastąpić korpusem urzędników lojalnych wobec PiS. To zaprzeczenie idei tej służby. Ów ruch jest po to, by poradzić sobie z problemem wizerunkowym – mówi Marcin Kierwiński z PO.
Podobnego zdania jest Nowoczesna. – Gdyby te działania nie miały charakteru wymuszonego, to część z nich jest do akceptacji. Zarobki wiceministrów powinny pozwalać na ściąganie ekspertów do rządu. Ale robienie tego dziś to próba reagowania na kryzys, jakim jest stworzenie najliczniejszego rządu w historii III RP – kwituje Katarzyna Lubnauer.