"To bodaj pierwsza tak ostra publiczna wypowiedź któregokolwiek z członków rządu PiS o sytuacji na Węgrzech. Zaskakująca zwłaszcza w kontekście wielokrotnie podkreślanych dobrych relacji z Budapesztem i w obliczu nadziei Warszawy na węgierskie weto po uruchomieniu artykułu 7. Traktatu UE wobec naszego kraju" - zauważa portal Onet.pl.

Reklama

Wywiad ukazał się na popularnym niemieckim portalu n-tv.de już 16 lutego, jednak z powodu innej gafy polskiego premiera - o "żydowskich sprawcach" - do tej pory pozostawał praktycznie niezauważony w Polsce.

Kluczowa część rozmowy Morawieckiego z dziennikarzem Tuvią Tenenbomem została poświęcona relacjom Polski z Brukselą. Dziennikarz pytał polskiego premiera o argumenty Warszawy w konflikcie z instytucjami unijnymi. Postawił też pytanie, jaką strategię przyjmie, jeśli Bruksela zagrozi Polsce ograniczeniem dotacji w ramach tzw. horyzontalnej polityki organizacji.

Morawiecki zaczął od zapewnienia, że reforma sądownictwa nie jest sprzeczna z polską Konstytucją. Nie zaprzeczał jednak, że na linii Warszawa-Bruksela narosło sporo nieporozumień. Po chwili niespodziewanie porównał sytuację naszego kraju do innych państw, Uderzając m.in. w członków Grupy Wyszehradzkiej: Czechy i Węgry.

- Jesteśmy w Polsce bardzo daleko od sytuacji poważnego naruszenia zasad praworządności. Gdy porównuję sytuację w Polsce, która ma bardzo niski poziom korupcji i kwitnącą demokrację, z sytuacją u naszych przyjaciół z Bułgarii, Rumunii albo Czech - gdzie wszędzie jest pełno korupcji - albo do Węgier, to nie wiem, czy się śmiać, czy płakać - stwierdził Morawiecki.

Reklama

Rzeczniczka rządu Joanna Kopcińska, poproszona przez Onet o komentarz do zaskakujących słów premiera, przesłała portalowi dane dot. korupcji przygotowane przez Transparency International. Wynika z nich, że Polska ma mniejszy problem ze zjawiskiem korupcji niż wymienione przez Morawieckiego państwa (nasz kraj zajmuje 36. miejsce w rankingu, Czechy - 42, Słowacja - 54, Rumunia - 59, Węgry - 66, a Bułgaria - 71).

Kopcińska nie odniosła się jednak do zapytania Onetu, czy polski premier powinien publicznie wypowiadać się w taki sposób o państwie postrzeganym w UE jako nasz największy sojusznik.