- Antoni Macierewicz jest dziś szeregowym posłem i szefem podkomisji smoleńskiej pracującym społecznie. Ochronę Żandarmerii Wojskowej, zgodnie z prawem może mieć tylko minister i podsekretarz stanu. To ewidentne obejście prawa, bezprecedensowa sytuacja – mówi Tomasz Siemoniak, były minister obrony rządów PO–PSL.

Reklama

Prawo pozwala korzystać z ochrony i rządowej limuzyny ministrowi przez miesiąc po dymisji. Jednak po odwołaniu ze stanowiska ministra obrony narodowej 11 stycznia Antoni Macierewicz został powołany na przewodniczącego działającej przy MON podkomisji do ponownego zbadania wypadku lotniczego z 10 kwietnia 2010 r. w Smoleńsku. Macierewicz w komisji pracuje społecznie.

Żandarmeria Wojskowa pytana przez „Rzeczpospolitą" nie precyzuje, czy Macierewiczowi przysługuje ochrona z powodu prac w podkomisji smoleńskiej, czy też z innego powodu. Jednak szefom Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych nigdy nie przysługiwała żadna forma ochrony ani nawet służbowe auto.

Opozycja twierdzi, że w czasach Macierewicza w MON skalę ochrony doprowadzono do absurdu. Antoni Macierewicz jako szef MON jeździł w kolumnie pojazdów ochronnych Żandarmerii Wojskowej – tak jak wozi się premierów i prezydentów. – To rzecz niespotykana w historii resortu i ochrony ministrów. Zawsze minister obrony jechał z kierowcą, jednym autem i tyle – mówi "Rzeczpospolitej" pracownik MON. Żandarmeria ochraniała byłego szefa MON także ze specjalnie wynajmowanego lokalu naprzeciw mieszkania ministra. Całą dobę.

Jednak to już przeszłość - a jakie dziś i dlaczego przysługują Macierewiczowi uprawnienia do ochrony bezpośredniej?

Szczegółowy zakres ochrony jest informacją niejawną – ucina pytania "Rzeczpospolitej" ppłk Artur Karpienko, rzecznik Żandarmerii Wojskowej. Pytany o koszty odpowiada tylko, że „żołnierze Żandarmerii Wojskowej realizują czynności ochronne w ramach działalności służbowej".

Jeżeli zatem Macierewicz ma ochronę całodobową, musi obsługiwać go co najmniej ośmiu funkcjonariuszy miesięcznie. Do tego dochodzą co najmniej dwa etaty kierowcy, koszty auta, paliwa, amortyzacji. – To może kosztować kilkadziesiąt tysięcy złotych miesięcznie – ocenia Siemoniak.

Reklama

Wypada dodać, że w czasach rządów PO–PSL ochronę Żandarmerii zabierano nawet wiceministrom. – Przez dwa lata na stanowisku jej nie miałem. Przywrócono mi ją, kiedy zacząłem odpowiadać za modernizację techniczną wojska – mówi "Rzeczpospolitej" Czesław Mroczek, wiceszef MON, dziś poseł PO.

MON jest rekordzistą pod względem liczby służbowych pojazdów – według ubiegłorocznych danych miał ich 5,9 tys. Z wyliczeń resortu dla "Rzeczpospolitej" wynika, że opłata za ubezpieczenie wszystkich pojazdów Sił Zbrojnych RP w tym roku wynosi 5,7 mln zł, z czego blisko 3 mln zł to ubezpieczenie AC i od kradzieży.