Sprawa dotyczy wydarzeń z 1992 roku, gdy obecny minister sprawiedliwości studiował prawo na Uniwersytecie Jagiellońskim. To przeciętny student, trochę odludek, przyjaźni się ze swoim dawnym kolegą z liceum - Jarosławem Gałką. Gałka poznaje go z Markiem Krawczykiem - wesołym imprezowiczem. Okazuje się, że Gałka i Krawczyk w akademiku uprawiają "trawę".

Reklama

"Pewnego dnia zgłosił się do mnie Ziobro. Chciał kupić susz na skręta" - opowiada "Newsweekowi" Marek Krawczyk. Sprawa wyszła na jaw. Krawczyk, Ziobro i Gałka stanęli przed sądem.

Obecny minister tłumaczył w procesie, że nie kupował marihuany. Przekonywał sąd, że Krawczyk chciał go uzależnić, bo zaproponował mu narkotyk za darmo - informuje "Newsweek", powołując się na akta sprawy.

Jak zauważa tygodnik, Zbigniew Ziobro niechętnie wspomina o zdarzeniu sprzed 15 lat i nie chce, by dziennikarze drążyli ten temat. Jeśli już o tym mówi, od razu zaznacza, że ta historia uświadomiła mu, jak źle działa wymiar sprawiedliwości.