Zachodnie sankcje zmobilizowały Rosję i rosyjskie przedsiębiorstwa do wzmożenia działań lobbingowych. Bloomberg ujawnił, że firma należąca do Trenta Lotta, lidera republikanów w amerykańskim Senacie w latach 1996–2003, od połowy ubiegłego roku zarobiła 450 tys. dol. dzięki umowie z Gazprombankiem, trzecim co do wielkości bankiem w Rosji. Współpraca została nawiązana już po jego objęciu amerykańskimi sankcjami. Podobne informacje są jawne, jak przewiduje amerykańskie prawo.
Shutterstock
Lott to znacząca postać w amerykańskiej polityce. Parlamentarna kariera republikanina z Missisipi – najpierw w Izbie Reprezentantów, a potem w Senacie – trwała nieprzerwanie w latach 1973–2007. Z polityki odszedł zaledwie rok po kolejnej reelekcji, co – jak twierdził CNN – było związane ze spodziewanym wejściem w życie ustawy zakazującej byłym parlamentarzystom pracy w charakterze lobbystów w ciągu dwóch lat od utraty mandatu. Dzięki rejestrowi lobbystów wiemy, że pieniędzy na ochronę własnych interesów nie szczędzi też prywatny Nowatek, częściowo kontrolowany przez Giennadija Timczenkę, osobistego przyjaciela prezydenta Władimira Putina. Ten największy prywatny wydobywca ropy w Rosji, wpisany na czarną listę ze względu na związki z Kremlem, od połowy 2014 r. tylko w USA wydał na ten cel 740 tys. dol.
O zniesienie lub chociaż ograniczenie sankcji nałożonych na partnerów z Rosji starają się też zachodnie koncerny energetyczne. I tak np. ExxonMobil wydał na „kwestie związane z rosyjskimi sankcjami w branży energetycznej” 190 tys. dol., które trafiły do firmy Dona Nicklesa, pełniącego przez 24 lata funkcję senatora z Oklahomy. Chevron wybrał eksgubernatora Missisipi Haleya Barboura, dzięki czemu – jak twierdzą trzy niezależne źródła Bloomberga – rosyjskiemu Transnieftowi udało się uniknąć sankcji, które uniemożliwiłyby w ogóle prowadzenie z nim interesów. Z kolei brytyjskie BP, które dysponuje 20 proc. udziałów w Rosniefcie, w czwartym kwartale 2014 r. zainwestowało 100 tys. w usługi Dana Meyera, byłego współpracownika George’a W. Busha.
Reklama
– Firmy z USA i Europy były zaskoczone zakresem sankcji, ale nie udaje im się wpłynąć na ich ograniczenie – twierdzi w rozmowie z Bloombergiem były ambasador USA w Niemczech Richard Burt. W przeszłości jednak pracującym dla Moskwy lobbystom zdarzało się osiągać wymierne sukcesy. Reuters twierdzi, powołując się na dokumenty amerykańskiego Departamentu Sprawiedliwości, że w 2007 r. Putin został człowiekiem roku magazynu „Time” właśnie dzięki aktywności lobbystów, którzy mieli niejednokrotnie spotykać się z przedstawicielami pisma.
Moskwa była w tej sprawie reprezentowana przez firmę Ketchum. To chyba najsłynniejsze przedsiębiorstwo z branży PR kojarzone ze wspieraniem Kremla. Według Politico.com w latach 2006–2014 Ketchum otrzymał od Rosjan ponad 60 mln dol. Firma dbała o wizerunek m.in. Putina, Gazpromu, igrzysk olimpijskich w Soczi, a nawet Kontynentalnej Ligi Hokejowej, w której grają 22 kluby z Rosji i po jednym z sześciu innych państw. Ketchum w miarę potrzeby wynajmował nawet podwykonawców, którzy mieli jeszcze lepsze kontakty.
Nie jest to zadanie łatwe, skoro od 2006 r. – jak zauważa Politico.com – stosunek do Rosji zmienił się na jej niekorzyść, nie tylko ze względu na ubiegłoroczną agresję wobec Ukrainy, ale i wcześniejszą o sześć lat wojnę z Gruzją. W efekcie nawet Ketchum zaczął się dystansować od swoich dawnych zleceniodawców. „Biorąc pod uwagę obecną sytuację geopolityczną, nastały trudne czasy dla wspierania rozwoju gospodarczego Rosji. Dlatego nie planujemy działalności na terenie USA” – napisała agencja w piśmie do dziennikarzy Politico.com. Wcześniej Ketchum zrezygnował z kontraktu z Gazpromem.
Trudności dotyczą często także nieporozumień co do roli lobbystów. Politico.com, powołując się na doświadczenia firmy Ketchum, pisze, że Rosjanie często nie mogli pojąć, dlaczego nie można po prostu zapłacić za przychylny tekst w gazecie. Często ignorowali też wskazówki agencji PR. Tak jak ambasador Rosji w Waszyngtonie Siergiej Kislak, który wbrew planowi otwarcia na zachodnie media wiele pytań z ich strony po prostu ignorował. Identyczne doświadczenia opisywał w książce „Strongman u szczytu władzy. Władimir Putin i walka o Rosję” Angus Roxburgh, były dziennikarz, który przez kilka lat pracował dla brukselskiego GPlus, współpracującego z Kremlem przy kształtowaniu jego wizerunku za granicą.
Z usług byłych polityków korzysta też rosyjski biznes prywatny. W czwartek oligarcha Michaił Fridman pochwalił się zatrudnieniem byłego premiera i szefa MSZ Szwecji Carla Bildta. Choć Fridman nie należy do pierwszego szeregu prokremlowskich biznesmenów, jego współpraca z Bildtem jest zaskoczeniem. Szwed był architektem unijnego Partnerstwa Wschodniego, silnie zaangażowanym w promocję prozachodnich dążeń sąsiadów Rosji. Teraz zostanie doradcą jednej z firm Fridmana. Połączy funkcję z doradzaniem... prezydentowi Ukrainy Petrowi Poroszence w kwestii reformowania państwa.