Jean-Claude Juncker w swoim dzisiejszym orędziu w Parlamencie Europejskim przedstawi propozycje zmian, które mają pozwolić na przezwyciężenie kryzysu Wspólnoty. Szef Komisji Europejskiej będzie przekonywał, że Unia najgorsze ma za sobą, co potwierdzają optymistyczne dane o wzroście gospodarczym, zatrzymaniu marszu po władzę partii populistycznych i wyhamowaniu presji migracyjnej. To z kolei daje możliwość przeforsowania zmian, które na nowo ustalą architekturę UE.
Przewodniczący będzie próbował pogodzić ambicje dużych krajów, takich jak Niemcy i Francja, z tym, czego oczekuje sceptycznie nastawiona do Unii wielu prędkości Europa Środkowa- mówi rozmówca DGP. W praktyce może to oznaczać zgodę na powołanie ministra finansów strefy euro - czego chce Paryż. Ale równocześnie pozostawienie otwartych drzwi do ściślejszej Unii i zachęt dla państw, które chcą do niej przystąpić.
Pojawiają się również informacje, że Komisja będzie chciała zwiększyć znaczenie - powołanego bez zmiany traktatów - Europejskiego Mechanizmu Stabilności. Dysponujący zdolnościami finansowymi w wysokości 700 mld euro EMS miałby się stać czymś na wzór Europejskiego Funduszu Walutowego, kreującego politykę gospodarczą strefy euro.
Reklama
Profesor Agnes Bénassy-Quéré, szefowa Rady Ekonomicznej przy premierze Francji, w rozmowie z DGP przekonuje, że integracja strefy euro powinna pójść znacznie dalej. Jej zdaniem oprócz ministra finansów unia walutowa powinna mieć osobny budżet. Mówi również o konieczności zmniejszenia funduszy strukturalnych, które płyną do Europy Środkowej. Komisja nie idzie tak daleko. Z kolei prezydent Andrzej Duda podczas forum w Krynicy przekonywał, że każda forma dzielenia UE - jak chce tego m.in. Paryż - skończy się dla niej katastrofą.
Reklama

W dzisiejszym przemówieniu szefa KE mają się również pojawić nawiązania do sytuacji w Polsce. Przewodniczący podkreśli, że nie ma integracji bez aksjologii. Nie będzie jednak agresywnych aluzji pod adresem Warszawy

"Nie chodzi o to, by jednoznacznie zaakceptować Unię wielu prędkości"

Szef Komisji Europejskiej występuje w parlamencie kilka dni po mowie Emmanuela Macrona w Grecji, w której prezydent Francji doprecyzował swoją wizję małej Unii. I na niecałe dwa tygodnie przed wyborami w Niemczech, po których na dobre ruszą zmiany w UE. Będzie przekonywał kraje Wspólnoty do konieczności zmian.
Nie chodzi mu o to, by jednoznacznie zaakceptować proponowaną, m.in. przez Francję, Unię wielu prędkości. Zdaniem przewodniczącego instytucje takie jak eurogrupa dzielą Wspólnotę, ale gdyby ich nie było, mielibyśmy jeszcze więcej problemów - mówi zorientowany w tematyce przygotowań rozmówca DGP.
W Komisji jest oczekiwanie, że państwa bez euro zdeklarują się, jakie są ich dalsze plany wobec unii walutowej. Czy i pod jakimi warunkami przyjmą euro, a może stoją na stanowisku takim, jak Wielka Brytania, która od początku kwestionowała wspólną walutę. Nie ma nacisku na podawanie dat przyjęcia euro, ale o określenie, czy działają w logice Wspólnoty - mówi nasz rozmówca. I dodaje, że oczekuje się, by wyraziły swoje obawy i wątpliwości.
Juncker w rozmowie z portalem Politico podkreślał, że po brexicie 85 proc. PKB całej Unii jest generowane w unii walutowej. Przekonuje, że Komisja nie chce otwierać traktatów przed 2019 r., a wszystkie zmiany instytucjonalne można przeprowadzić w ramach procedury kładki (wymagającej jednomyślnego upoważnienia ze strony Rady Europejskiej i parlamentu), za pomocą której powołano dysponujący kapitałem 700 mld euro Europejski Mechanizm Stabilności (EMS). W planach Komisji EMS powinien być czymś na wzór Europejskiego Funduszu Walutowego - organizacji wyznaczającej ramy polityki gospodarczej strefy.
Polska jest sceptyczna wobec lansowanej przez Francję małej Unii. Warszawa uważa, że każda akceptacja dla wielu prędkości jest źródłem napięć i kryzysów, a nie sposobem na ich rozwiązanie. Jeżeli UE zacznie się dzielić formalnie na Unie różnych prędkości, na kraje z silniejszymi możliwościami rozwoju i decyzji, które będą mogły decydować o bycie innych, to straci na swojej atrakcyjności (...). Nie będzie to się opłacało tym państwom i zagrozi rozpadem Unii Europejskiej - mówił podczas forum w Krynicy prezydent Andrzej Duda.
Stanowisko Polski trudno będzie jednak obronić. Francja rządzona przez Macrona jest zdeterminowana, by dokonać zmian. Promuje powołanie ministra finansów i parlamentu strefy euro oraz chce odrębnego budżetu dla unii walutowej. Niemcy, które do tej pory patrzyły na sąsiada jak na etatystyczny skansen, mogą zdecydować się na współpracę z Macronem, uznając, że bardziej prorynkowy prezydent - niezależnie od jego pikujących sondaży - w najbliższej przyszłości Francuzom się nie trafi.
Sytuacja sprzyja zmianom. Na rynkach europejskich panuje optymizm. Prognozy wzrostu są wyższe od wcześniej zakładanych. Wbrew trendom protekcjonistycznym, które promują rządzone przez Donalda Trumpa USA, Unia wypracowała porozumienie polityczne w sprawie umowy o wolnym handlu z Japonią. Do końca roku ma być podobne porozumienie z blokiem Mercosur. Jak pisze "Financial Times", po doświadczeniach z umową o wolnym handlu z Kanadą ze strony KE pojawiła się propozycja szybkiej ścieżki zawierania przez UE umów handlowych. Bez konieczności ratyfikowania ich przez parlamenty państw członkowskich. Według nowego mechanizmu mają być negocjowane umowy z Nową Zelandią i Australią. Obok propozycji instytucjonalnych pojawią się też rozwiązania dla biznesu. Juncker przedstawi np. system sprawdzania pochodzenia kapitału, który przejmuje spółki europejskie zaangażowane w strategiczne dla UE projekty takie jak np. Galileo.