Jak zapewnił w TVN24, zarówno on, jak i wojskowa prokuratura okręgowa, która wyjaśnia okoliczności katastrofy, są w nieustannym kontakcie ze stroną rosyjską.
Obiecano mi, że za kilkanaście dni kolejna partia dokumentów licząca 6-7 tomów zostanie przekazana do Polski. Wiem z kolei, że na przełomie marca i kwietnia spora część materiałów dowodowych zostanie przekazana przez komitet śledczy prokuraturze generalnej Rosji (pośredniczącej w wymianie z Polską - PAP) - dodał Seremet.
Nawiązał też do środowego wysłuchania publicznego w PE nt. katastrofy smoleńskiej, podczas którego eurodeputowani PiS i bliscy ofiar apelowali o międzynarodowe śledztwo, a polscy naukowcy z uczelni w USA podważali oficjalne przyczyny wypadku, wskazując na możliwość wybuchu na pokładzie.
Seremet podkreślił, że pewnych tez zaprezentowanych podczas tego wysłuchania nie podziela i uważa, że wypowiedzi dotyczące śledztwa prowadzonego przez prokuraturę wojskową są krytyczne i niesprawiedliwe.
Prokuratura nadal prowadzi postępowania w tej sprawie i nie stwierdziła, żeby któraś z tych przyczyn, jakakolwiek przyczyna, została ustalona. Co najwyżej powiedzieliśmy publicznie rok temu, że nie znaleźliśmy żadnych dowodów na to, by przyczyną katastrofy był zamach - powiedział prokurator generalny. Dodał równocześnie, że takie dowody nie zostały znalezione do dzisiaj".
Seremet zaznaczył także, że prokuratura korzysta w tej sprawie z wiedzy zespołu 21 ekspertów. Są to osoby, w przypadku których prokuratorzy są przekonani, że mają najwyższe kompetencje w dziedzinach, którymi się zajmują. Zapoznają się z całą pełną dokumentacją, podejmują zabiegi i czynności i efektem będzie stosowna opinia - dodał.
Zaznaczył, że odniosą się oni do ekspertyz sporządzonych przez inne osoby, w tym polskich naukowców z USA, którzy sporządzali opinię na prośbę m.in. posłów PiS i zespołu parlamentarnego wyjaśniającego okoliczności katastrofy smoleńskiej (któremu przewodniczy Antoni Macierewicz).
Prokurator wykluczył też masowe ekshumacje w sprawie katastrofy.
Odniósł się także do opublikowania przez szefa MSZ Radosława Sikorskiego zapisu rozmowy z ambasadorem RP w Rosji Jerzym Bahrem, przeprowadzonej tuż po katastrofie, z której wynikało, że samolot został całkowicie zniszczony i nie ma śladu życia. Upublicznienie tego zapisu było odpowiedzią na pytanie lidera PiS Jarosława Kaczyńskiego - skąd Sikorski tuż po rozbiciu się samolotu wiedział, że wszyscy zginęli.
Seremet pytany, czy upublicznienie tego nagrania nie było złamaniem tajemnicy państwowej, powiedział, że nie dostrzega podstaw do takiego osądu. Wyjaśnił, że prokuratura dysponuje informacjami na temat tej rozmowy, bo ambasador został przesłuchany bardzo szczegółowo zaraz po katastrofie.
Wojskowa prokuratura bada też m.in. wątek organizacji lotu z 10 kwietnia po stronie wojskowej. W końcu sierpnia zeszłego roku WPO postawiła zarzuty niedopełnienia obowiązków służbowych dwóm oficerom, którzy w 2010 r. zajmowali dowódcze stanowiska w 36. specpułku, obsługującym loty najważniejszych osób w państwie. Chodzi o organizację lotu w zakresie wyznaczenia i przygotowania załogi samolotu. Podejrzani nie przyznali się do winy i odmówili składania wyjaśnień. Za zarzucany czyn grozi im do trzech lat więzienia.